Kalinowscy z Ostrowa, Bartoszewic i Płużnicy!
Opracowanie Janusz Marcinkowski. Płużnica 2012.
————————————————————————-
Pani Irena Kalinowska, żona Bolesława rybaka z Bartoszewic, mieszka teraz w Czaplach, przy szosie Płużnica-Wąbrzeźno. Prawie 50 lat temu na granicy Czapel z Płużnicą, pobudowali wraz z mężem dom, z którego rozpościera się widok na bartoszewicko-płużnickie jezioro. Od śmierci męża Bolesława mieszka samotnie wspomagana przez krewnych, odwiedzana przez znajomych, z pewnością zasługuje na zainteresowanie się jej osobą odpowiednich służb i instytucji! Mimo pięknego wieku 92 lat jest sprawna, zachowuje pogodę ducha i miłą przyciągającą osobowość.
Jej opowieść maluje życie pomorzaków przed wojną, w czasie okupacji hitlerowskiej oraz okres powojenny i szczególnie nas interesującą kwestię ‘rybakówki’ w Bartoszewicach.
Irena Kalinowska z domu Mochalska urodziła się 1 listopada 1921 roku w rodzinie chłopskiej wywodzącej się z poznańskiego, gdzie rodzice posiadali wtedy duże gospodarstwo rolne. Pani Irena była najmłodszą z siedmiorga rodzeństwa. Wskutek niesprzyjających okoliczności, szalejącej inflacji sprzedaż tegoż gospodarstwa spowodowała utratę sporej części majątku i trzeba było osiąść na Pomorzu i po wielu perypetiach, pracy na dzierżawach kupić w końcu w Przydworzu zaniedbane gospodarstwo rolne. W tymże gospodarstwie po rychłej stracie rodziców, mając wtedy 14 lat, musiała uczyć się dorosłego życia gospodarując z bratem.
Wojnę szczęśliwie przetrwała ona i jej rodzina na własnym gospodarstwie rolnym w pobliskim Przydworzu. Okres okupacji dla pani Ireny, gdyby pominąć nieszczęście naszej Ojczyzny i wielu Polaków, minął w miarę spokojnie. Rodzeństwo Mochalskich pozostawiono w ich gospodarstwie nadzorowanym jednak przez niemieckich zarządców. Kontrola była bezpośrednia, a ich poznańskie pochodzenie miało te dobre strony, iż nie przymuszano ich do przyjęcia III niemieckiej grupy narodowościowej.
W tamtych czasach nie brakowało jednak trudnych chwil. Choćby dlatego, że w gospodarstwie hodowano część niezarejestrowanych świnek i nielegalnie je ubijano handlując między innymi poprzez znajomego rybaka z Bartoszewic Bolesława Kalinowskiego. Za takie procedery groziła wówczas więzienie albo obóz koncentracyjny. Cóż, mimo ryzyka, aby żyć trzeba było jeszcze jeść!
Gospodarowanie z bratem trwało do 1946 roku tj. do małżeństwa z kolegą brata, rybakiem z Bartoszewic Bolesławem Kalinowskim
To zamążpójście było naturalne, znali się przecież kilka lat i mimo, iż Bolesław Kalinowski był starszy o prawie 20 lat to dawał gwarancję życiowej stabilizacji. Przyszły małżonek pochodził z rodziny rolników z pobliskiego Ostrowa. Ślub brali w kościele parafialnym pani Ireny w Ryńsku. Od tej pory całe powojenne życie toczyło się wokół prowadzenia domu i rybactwa.
Krajobraz okolicy jeziora w Bartoszewicach
Kiedy 4 marca 2013 roku usiedliśmy z panią Ireną do wspominek w jej domu w Czaplach, to z natury rzeczy nasza rozmowa toczyła się wokół problemów rybactwa jakże dzisiaj odległego i niemal zapomnianego w Bartoszewicach, Ostrowie i Płużnicy, mówiliśmy także o rodzinnych sprawach Kalinowskich, o czym w naszej opowieści też stoi!
Irena i Bolesław Kalinowscy na rybackiej łodzi przy rybakówce w Bartoszewicach.
Co do Kalinowskich, to w nasze strony, a konkretnie do Ostrowa przybyli oni z majątku Sczanieckich z Nawry koło Chełmży. Prawdopodobnie, gdzieś około 1907 roku kupili tutaj, gospodarstwo rolne. Senior rodu Franciszek Kalinowski był kuczerem u wspomnianych Sczanieckich. Musiał być człowiekiem obrotnym, bowiem dorobił się własnego gospodarstwa, które potem było podstawą do pomyślnego bytu całej rodziny.
W rodzinie Franciszka Kalinowskiego (*1864†1947) i Walerii (*1876†1947) z domu Majewskiej z Ostrowa, wzorem wielu ówczesnych polskich rodzin urodziła się spora gromadka dzieci. Oto one:
– Bronisława (*1894†1980),zamężna za Marcjanem Balickim z Ostrowa,
– Zofia (*1902†1972) z mężem Konstantym Zawadzkim(*1898†1969) prowadzili rzeźnictwo w Płużnicy,
– Stefania(*1905†1986), wyszła za mąż za Stanisława Priesa,
– Bolesław Kalinowski (*1900†1979), rybak; patrz wyżej.
– Tadeusz Kalinowski(*1914†1987), piekarz w Płużnicy; żona Monika Wesołowska(*1915†2007,
– Stanisław Kalinowski (*1907…),
– Bernard Kalinowski (*191……).
Franciszek Kalinowski gospodarzem z pewnością był niezłym, skoro mając liczną rodzinę w latach 30 tych poprzedniego wieku zdołał zakupić działkę w centrum wsi Płużnica i postawić na niej duży jak na ówczesne warunki dom z budynkiem mieszczącym piekarnię i masarnię. Interes, jak kiedyś mawiano; dostał się córce Zofii i Konstantego Zawadzkich, którzy prowadzili rzeźnictwo, oraz synowi Tadeuszowi, który z żoną Moniką przez lata prowadzili piekarnię. W jednym więc miejscu stanęły ważne dla mieszkańców wsi Płużnica obiekty w których przez następne kilkadziesiąt lat prowadzona była działalność rzemieślnicza.
Oprócz piekarni i sklepu w Płużnicy Tadeusz Kalinowski prowadził handel obwoźny specjalnie w tym celu zbudowanym konnym pojeździe.
We wspomnieniach pani Ireny Kalinowskiej o swym szwagrze piekarzu Tadeuszu Kalinowskim, urodzonym w 1914 roku dowiaduję się kilka ważnych kwestii. Tak na początku, w latach 30 tych jako młodzieniec uczył się w Chełmnie zawodu piekarza i cukiernika. Potem, gdzieś na dwa lata przed wojną w 1939 roku rozpoczął samodzielne prowadzenie przez ojca wybudowanej piekarni w Płużnicy. W czasie wojny firmy zostały powierzone niemieckim zarządcom. Jeszcze w czasie wojny, w 1943 roku ożenił się z Moniką Wesołowską, córka kolejarza z Płużnicy.
Potem Tadeusz Kalinowski, jak wielu Polaków; Pomorzaków i Ślązaków wcielony został do Wermachtu. Z tego uwierającego munduru wyrwał się tak jak większość Polaków, uciekając przy pierwszej nadarzającej się okazji na stroną aliantów i jak poświadcza Tadeusz Stafiej wrócił do kraju w 1946 roku w mundurze żołnierza Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Dokładnie nie wiemy o jednostce w której służył, ale p. Irena Kalinowska i córka Alicja wspominają o pobycie u Andersa w II Korpusie.
Prowadzenie tych „interesów”, rzeźni i piekarni przerwała wojna. Niemcy po zajęciu Płużnicy wyrzucili bowiem Zawadzkich i Kalinowskich z Płużnicy, a na ich miejsce osadzono w 1940 roku Feliksa i Małgorzatę Zastawnych, którzy przed wojną posiadali w Wąbrzeźnie piekarnię na ul 1 maja, a utracili ją na rzecz powiernika Niemca Willego Schulza. Zastawni gospodarowali tu do 1945 roku tj. do wkroczenia wojsk radzieckich do Płużnicy.
Przy okazji poznajemy jeden z wątków tamtych historii. Otóż według wspomnień syna Zastawnych Bronisława przez jakiś czas ich rodzina ukrywała się przed sowieckimi „wyzwolicielami” w rybakówce u Kalinowskich w Bartoszewicach. Według Alicji Kalinowskiej-Tyl rodzinne firmy Zawadzkich i Kalinowskich, które tak pięknie zapisały się w historii wsi i okolicy funkcjonowały od lat 30 tych, z przerwą w okresie okupacji, aż po lata 80 te.
W jej wspominkach wyglądało to tak. Zawadzcy w początkowych powojennych latach ubijali tuczniki, wyrabiali wędliny i kilka gatunków mięs, i prowadzili sprzedaż w sklepie. Później ograniczono działanie masarni do uboju i przerobu na rzecz okolicznych rolników. Konstanty Zawadzki pracował niemal do końca swoich dni, bo jeszcze w roku 1969-roku jego śmierci szła robota wspomagana różnymi pomocnikami. Potem bywało, że z istniejącej masarni i sprzętu korzystali różni ludzie, przerabiający swoje świnki, a nawet gospoda GS w latach 70 biła tu kilka sztuk tygodniowo na potrzeby swojej kuchni.
Piekarnia pp. Kalinowskich mimo wojny, a później niechęci „władzy ludowej” do prywatnej inicjatywy, po wojnie trzymała się dzielnie i zaopatrywała Płużnicę i okoliczne wsie we wspaniałe i nie zapomniane do dzisiaj pieczywo, które w sklepie Pani Moniki Kalinowskiej znikało dosłownie w ciągu paru godzin.
Nie ukrywam i ja, iż czasem „urywałem” się z pracy, aby zdążyć kupić prawdziwe, smakowite bułki lub chleb Kalinowskich! Wielka to szkoda, iż zamiast niszowych, piekących wspaniałe pieczywo piekarń przyszła moda na wielkie mechaniczne, zautomatyzowane piekarnie dające nam tylko namiastkę prawdziwego pieczywa!
Posesja ‘Kalinowski-Tyl’ przed ostatnią przebudową.
Rodzina Moniki i Tadeusza Kalinowskich w latach 60 tych. Dzieci, od lewej; Adam (ur.1952), Alicja (ur.1949), Dorota(ur.1947).
Piekarnia pp. Kalinowskich mimo wojny, a później niechęci „władzy ludowej” do prywatnej inicjatywy, po wojnie trzymała się dzielnie i zaopatrywała Płużnicę i okoliczne wsie we wspaniałe i nie zapomniane do dzisiaj pieczywo, które w sklepie Pani Moniki Kalinowskiej znikało dosłownie w ciągu paru godzin. Nie ukrywam i ja, iż czasem „urywałem” się z pracy, aby zdążyć kupić prawdziwe, smakowite bułki lub chleb Kalinowskich! Wielka to szkoda, iż zamiast niszowych, piekących wspaniałe pieczywo piekarń przyszła moda na wielkie mechaniczne, zautomatyzowane piekarnie dające nam tylko namiastkę prawdziwego pieczywa!
Tadeusz Kalinowski skończył piec chleb, bułki inne smakowitości w 1979 roku. Z pejzażu Płużnicy zniknął kolejny rzemieślniczy zakład, powstała pustka, której nie były w stanie zastąpić „gnioty” z piekarni GS w Stolnie lub Gorzuchowie, chociaż o jakość tego „uspołecznionego” pieczywa toczono prawdziwe wojny!
Tadeusz Kalinowski; piekarz i strażak…
Wspominając Tadeusza Kalinowskiego nie sposób wspomnieć o jego strażackiej pasji. W tym obywatelskim stowarzyszeniu służąc „Bogu i Ludziom” od 1948 do 1975 r. pełnił funkcję komendanta i naczelnika płużnickiej jednostki OSP. Były to lata pełne pracy organizacyjnej, ćwiczeń, udziału w życiu kulturalnym wsi i w wielu akcjach pożarniczych.
Pani Monice Kalinowskiej, mieliśmy okazję odwdzięczyć się Życzeniami za lata „pieczywem pachnące”, które składaliśmy w imieniu gminy i wsi Płużnica z okazji ukończenia przez Nią 90 lat w 2005 roku.
Wdzięczni ‘zjadacze bułek’; autor, Jan Maćkiewicz, Krystyna Różyńska z solenizantką Moniką Kalinowską.
U Kalinowskich gospodarzą dzisiaj; Stanisław i Alicja Tylowie
Rybakówka Bartoszewice.
Rybakówka w Bartoszewicach przez pierwszą połowę XX wieku związana była z właścicielami majątku i jeziora Bartoszewice rodziną von Pflug. W 1916 roku po swoim ojcu Emilu właścicielem został Günter von Pflug. Rybakówkę urządzono w budynkach dawnej majątkowej cegielni, o której istnieniu wspomina również kronika Bartoszewic. Początkowo był to prawdopodobnie dom dla sezonowych robotników. Dzięki fotografii z albumu p. Kalinowskiej możemy zobaczyć jak ona kiedyś wyglądała, jeszcze przed pożarem w czerwcu 1965 roku.
Na zdjęciu; rybakówka w Bartoszewicach ze słomianym dachem, w tle mało wyraźny widok budynków majątku Bartoszewice i lasek. Obok z lewej widoczna lodziarnia w której przechowywano zimą zgromadzony lód, rżnięty taflami z jeziora. Lodziarnia służyła przechowywaniu produktów żywnościowych. Lód gromadzono w głębokim wykopie-piwnicy, przykrywano go dla izolacji trocinami, a wierzch osłaniano dodatkowo trzcinowym namiotem. Była to przez wieki praktykowana naturalna ‘lodówka’.
Bolesław Kalinowski urodzony w Nawrze 16 września 1900 roku zmarł w Płużnicy 23 maja 1979 roku. Z zawodu rybak. Samodzielnie gospodarował na Bartoszewickim jeziorze von Pflugów od połowy lat 30 tych (1936 ?) do 1945 roku.
Rybakówka owa już po wojnie, po 1945 roku była w bardzo złym stanie technicznym. W latach 60 tych komisja gospodarstwa rybackiego orzekła, iż nie nadaje się ona do zamieszkania. Traf też chciał, iż słomiany dach w 1965 roku zapalił się od iskier z komina i budynek doszczętnie spłonął. W jej miejsce postawiono parterową, murowaną rybakówkę, wraz z mieszkaniem, stojącą do dzisiaj.
Nad bartoszewickim jeziorem. Suszące się sieci rybackie. Z albumu Ireny Kalinowskiej..
Wracając do starych spraw warto przypomnieć, iż Günter von Pflug zmarł w 1938 roku i został pochowany w bartoszewickim parku. Majątek po jego śmierci wydzierżawiła wdowa Renate Albinus [81897†1990], ale wraz z pięcioma synami mieszkała w Bartoszewicach, aż do ucieczki zimą 1945 roku. Z nastaniem Polski Ludowej wszystkie majątki, w tym jeziora poniemieckie zostały przejęte na skarb państwa. W niedługo potem jeziora Wieczno weszły w skład Państwowego Gospodarstwa Rybackiego z siedzibą w Grudziądzu i w takiej strukturze dotrwały do upadku tamtego systemu tj. do 1989 roku. Dzisiaj na jeziorach tych gospodaruje Polski Związek Wędkarski.
Bolesław Kalinowski gospodarował w latach 1945-1964 na wszystkich częściach jeziora Wieczno. Do pomocy w ‘rybaczeniu’ miał zawsze kogoś pod ręką do pomocy. Na stałe pracował z nim Jerzy Wojtewicz, który mieszkał u Szumeckich na resztówce Cholewice. Tenże Wojtewicz kierował rybakówką po przejściu Bolesława Kalinowskiego na emeryturę w latach 1965-1967. Po nim nastał Izydor Ratajczak prowadzący rybakówkę, aż do końca jej dni. Czasem kiedy było trzeba to do roboty brało się kogoś do pomocy, zwłaszcza na czas wzmożonych odłowów. Kalinowskim za rybacką pracę płacono w zależności od ilości i rodzaju odłowionych ryb. Wyznaczono limit corocznych połowów. Pani Irena przypomina sobie, iż mogło to być w granicach 12-13 ton ryb, które odstawiano do PGR. Samodzielnie Bolesław Kalinowski ryb bezpośrednio na miejscu sprzedawać nie mógł.
Na naszych jeziorach łowiło się wtedy: okonie, leszcze, liny, karasie i rzadziej węgorze. Z tymi ostatnimi było tak; w latach 60 tych Bolesław Kalinowski zaczął zarybiać jeziora tą smaczną rybą, z czego pełną ręką czerpali później jego następcy.
Rybacka robota na jeziorze…
W tamtych latach toczyło się również życie towarzyskie. Zaglądali więc do rybakówki między innymi; nauczyciele Paetschowie z Czapel, Miszkiewiczowie z Płużnicy. Po latach pracy zawodowej i mieszkania w służbowym i to w pogarszającym się stanie technicznym budynku rybakówki trzeba było rozejrzeć się za własnym, niezależnym lokum. Bolesław i Irena zakupili więc na pograniczu Czapel i Płużnicy, przy głównej szosie działkę gruntu na którym stała już część wybudowanych ścian domu. To właśnie tutaj w domu budowanym w latach 1962-1965 do dzisiaj mieszka p. Irena Kalinowska.