Tadeusz Chmielewski o Płużnicy
Opracowanie Janusz Marcinkowski. Plużnica 2012 r.
Chmielewscy, jako nieliczni Polacy w czasie okupacji mieszkali w Płużnicy. Większość polskich rodzin została wywieziona na przymusowe roboty do Rzeszy, lub do tzw. Generalnej Guberni. Dlatego też rozmowa z Tadeuszem Chmielewskim rocznik 1935 pozwoliła na poznanie niektórych aspektów okresu okupacji we wsi Płużnica i najbliższej okolicy. Rodzina Chmielewskich przed wojną mieszkała w Wiewiórkach, lecz w czasie okupacji zamieszkałą w Płużnicy.
W albumie Barbary i Tadeusza Chmielewskich zachowało się kilkanaście fotografii z których część wykorzystałem w niniejszym opracowaniu.
Rodzice Tadeusza Chmielewskiego Władysława i Franciszek z dziećmi: Kazimierą, Leszkiem i Tadeuszem. [Fot. 1938 r. Wiewiórki]
Od lewej; Na rowerze bracia Leszek i Tadeusz Chmielewscy. [Fot. Turznice 1939 r.]
Tadeusz Chmielewski urodził się w Wiewiórkach 3 kwietnia1935 roku w rodzinie Władysławy z domu Dziadzio z Kotnowa i Franciszka Chmielewskiego. Wojna 1939 roku przerwała trwanie tej rodziny. W zawierusze wojennej zginął ojciec, Franciszek Chmielewski i jego brat. Wskutek zamieszania mobilizacyjnego nie stawili się na wezwanie, w pierwszych dniach września obaj zostali aresztowani przez naszą Żandarmerię Wojska Polskiego i od tego momentu słuch wszelki po nich zaginął. W zasadzie są dwie możliwości; mogli zostać rozstrzelani, albo zginąć podczas ewakuacji przed Niemcami! Któż to wie? Już po wojnie próbowano, w tym również poprzez Czerwony Krzyż odnaleźć chociażby jakiś ślad ich losów, wszystko jednak nadaremnie!
Osamotniona Władysława Chmielewska z dziećmi; Tadeuszem, Kazimierą i Leszkiem zamieszkała w Płużnicy w budynku gminnym (Dzisiaj Góreczny!). Niemcy przydzielili jej mieszkanie i zwiększone „niemieckie” kartkowe przydziały po przyjęciu III narodowościowej grupy niemieckiej. Otrzymała pracę u Niemca Wilkina, który w Płużnicy prowadził jedyny wówczas sklep mieszczący się w gospodzie Dąbrowskich. Pracowała więc Władysława około gospodarstwa, a jeśli było trzeba i w sklepie. W każdym bądź razie trzeba było wielkiej dzielności, aby w tych rudnych latach zapewnić rodzinie podstawowy byt.
Polacy, którzy pozostali na miejscu poddawani byli presji ze strony okupacyjnych władz niemieckich. Czasem nie mając innego wyjścia, pod przymusem ciężkich warunków aprowizacyjnych, groźby zsyłki do obozu koncentracyjnego podpisywali III narodowościową grupę niemiecką. Tak też było w przypadku rodzin polskich, które pozostawiono w Płużnicy, a które były z pochodzenia Pomorzakami. Natomiast wszystkich, którzy na Pomorze przybyli po 1920 roku i tych, którzy Niemcy miejscowi uznali za wrogów III Rzeszy wyrzucono do Generalnej Guberni lub na roboty do Niemiec.
W Płużnicy poza Chmielewskimi pozostały kilkanaście rodzin: Kaźmierczakowie, Młynarczykowie, Wiśniewscy, Imiałek, Bystry, Stefania Motas z dziećmi..
Zdjęcie umieszczone niżej wykonano na podwórzu gospody Bronisława i Marii Dąbrowskich, na które składały się zabudowania gospodarcze; stodoła, chlewnia i restauracja z mieszkaniem właścicieli. Dzieci stoją mniej więcej w środku pomiędzy dzisiejszą salą restauracyjną a budynkiem w którym mieści się magazyn sklepowy pp. Swół.
Okupacyjne dzieci; wśród dziewczynek, bracia Leszek i Tadeusz Chmielewscy.
Tadeusz w czasie okupacji w początkowym okresie uczęszczał do przedszkola, które początkowo mieściło się na „płużnickim zamku”, później uczył się w niemieckiej Volkschule, która mieściła się tam gdzie dzisiaj szkoła podstawowa.
W swoim opowiadaniu często wspomina ciepło dziadków o sympatycznym nazwisku Dziadzio. Jego dziadkowie ze strony matki Władysławy; Wiktoria i Wojciech Dziadzio mieszkali w pobliskim Kotnowie. Na gospodarstwie tym od lat 60 tych gospodaruje Mieczysław Krauze. Wspomniany Wojciech Dziadzio był po 1945 roku pierwszym sołtysem wsi Kotnowo. Wcześniej jeszcze przed wojną naczelnikował płużnickiej straży pożarnej.
Wojciech i Wiktoria Dziadzio z Kotnowa
Czas okupacji miał swój kres. Już pod koniec 1944 roku wiadomo było, iż Niemców spotka zasłużony los. Sposobili się do ucieczki wskutek rozkazu niemieckich władz i strachu przed odpowiedzialnością za popełnione zbrodnie. Powszechnie wiedzieli, iż nie maja co liczyć na dobre serce „Ruskich”.
W mroźną zimę, w kopnym śniegu 1945 roku wozami konnymi uciekli wszyscy płużniccy Niemcy. Tadeusz Chmielewski wspomina, iż jego rodzinie niemieckie władze przydzieliły wóz drabiniasty i dwa konie z gospodarstwa Knodla (dzisiaj Nowak) i nakazali przygotować się do wyjazdu. Wtedy jednak odważnie wkroczyła babcia Wiktoria Dziadzio z Kotnowa i siekierą wytłukła drewniane szprychy kół. I chociaż dziadek Wojciech Dziadzio deklarował, iż koła naprawi, jednak nie zdążył na czas i nie było czym udać się na niepewny los do Reichu.
Wobec zbliżającego się frontu, kiedy było słychać odgłosy walk toczących się niedaleko Płużnicy rodzina Władysławy ukryła się w nocy w rowie za dzisiejszym gospodarstwem Starbów. W 20 stopniowy mróz przeczekano tam całą noc, aż do rana, do nadejścia Armii Czerwonej. Moment wkraczania Rosjan przeżyli spokojnie, może prócz tego, iż w najbliższej okolicy płonęło gospodarstwo Wężów na które spadł artyleryjski pocisk.
Po wkroczeniu Rosjan w 1945 roku NKWD aresztowało i wywiozło na wschód Władysławę Chmielewską. Na całe szczęście udało się z tej opresji szybko wydostać i wrócić do Płużnicy. Gorzej natomiast powiodło się organiście Bystremu, po aresztowaniu i wywiezieniu nigdy do domu nie wrócił. Jak to niestety bywało, owe aresztowania NKWD miały swoje źródło w donosach niektórych usłużnych, często z prywatnych i zawistnych pobudek działających rodaków!
Po 1945 roku trzeba było brać się do roboty, organizować życie na nowo. Najpierw więc Tadeusz skończył szkołę, przeszedł kurs i został księgowym w tworzącej się spółdzielni produkcyjnej „Chłopska Droga”. Potem była zasadnicza służba wojskowa, a kiedy spółdzielnia 1957 roku się zlikwidowała rozpoczął gospodarowanie na swoim. W 1959 ożenił się z Barbarą Detko i do dzisiaj żyją tutaj, w Płużnicy. Prowadzili własne gospodarstwo rolne o powierzchni 7 ha w latach 1959-2010. Dom i gospodarstwo to było swoistym spadkiem po rozwiązanej spółdzielni.
W rodzinie Barbary i Tadeusza urodziła się czworo dzieci: Kazimierz, Ryszard, Krzysztof i córka Bożena. Wszyscy oni usamodzielnili się, a teraz można spokojnie cieszyć się z wnuków.
Dom Tadeusza i Barbary Chmielewskich w Płużnicy wybudowano w drugiej połowie XIX wieku. Może więc mieć (+,-) 150 lat. Do 1945 roku właścicielami tego domu była niemiecka rodzina …….. Właściciele oprócz małego gospodarstwa prowadzili rzeźnię.
Położenie domu na skrzyżowaniu zostało odnotowane w planie jaki opublikowali emigranci niemieccy z Płużnicy w internecie. Oto ten plan:
Domy na krzyżówkach; Blacksmith-Kuźnia. Town office-urząd gromadzki. Store Harder- sklep Hardera. Post office-poczta-dzisiejszy dom Chmielewskich.
W tym niemieckim szkicu coś tam chyba nie gra, bowiem tam gdzie dzisiejszy dom Chmielewskich widnieje napis “poczta”-może była w części domu jeszcze za pruskich czasów.
Zachowało się zdjęcie domu z okresu okupacji. Na tle domu widzimy rodzina niemieckich właścicieli w 1941 roku. Przed wejściem do domu widnieje weranda. Niezależnie od tego jakimi byli ludźmi, za sprowadzenie wielu nieszczęść na Polaków w obawie kary za zbrodnicze postępowanie wielu Niemców sami uciekli w straszna zimę w 1945 roku, zostawiając swój dobytek!
Dzisiejszy dom Barbary i Tadeusza, przestronny i zadbany z nowymi zabudowaniami gospodarczymi postawionymi przez Tadeusza Chmielewskiego
To była głośna sprawa!
W powojennej rzeczywistości dzieci szkolne wyjeżdżały na zbieranie ziemniaków do okolicznych PGR. Za zbieranie ziemniaków wypłacano pieniądze za które jeździło się potem na szkolne wycieczki.
Dzieci szkolne z Płużnicy na akcji zbieraniu ziemniaków w PGR Bartoszewice w latach 60 tych.
Niżej; Jedna z zabaw organizowana przez miejscowych strażaków. Piękne zdjęcie, piękne dziewczyny;
Płużnickie dziewczyny z tamtych lat; Janina Wesołowska, Urszula Korczyńska, Barbara Chmielewska, Teresa Liszaj.
Władysława Chmielewska 1927-2002. [Fot. Płużnica l. 80 te]
Mama Barbary Chmielewskiej Antonia Detko kochała wieś i zwierzęta.
Mało dzisiaj już kto wie, iż na naszej wsi, aż po lata 70 te hodowano w gospodarstwach różne zwierzęta. Oprócz bydła i trzody chlewnej, hodowano również owce na wełnę i mięso. Podwórza gospodarstw były rozgdakane drobiem wszelkiej maści, były kury, kaczki, gęsie, indyki. Tu i ówdzie hodowano perliczki, miniaturowe kurki. Dosyć popularne były także gołębie, które nie koniecznie były trzymane dla parady. Młode szły na rosół i smaczne mięso. Rzadziej, ale bywało, że hodowano króliki. Cały ten wrzeszczący na podwórzach galimatias lądował na stołach w ramach samozaopatrzenia, ale bywało, iż hodowano na sprzedaż, na rynek lub do Gminnej Spółdzielni, która skupowała wszystko: mięso, jaja, pierze, a nawet włosie!
Poniżej rodzina Chmielewskich dała się „zdjąć”;
Tadeusz Chmielewski na „Bułanym” na podwórzu w swym gospodarstwie oraz; Siostry Kazimiera, Ewa Duk, brat Grzegorz i mama Władysława.
W s p o m i n k i Tadeusza Chmielewskiego o Płużnicy;
A n g i e l s c y j e ń c y w P ł u ż n i c y;
Było ich ok. 25 żołnierzy (Lotników?), jednolicie umundurowanych w „jenieckich mundurach”. Przetrzymywano ich w salce katechetycznej należącej do płużnickiej parafii.. Przynależał do tego budynku niewielki ogrodzony teren. Na tym terenie w wolne chwile Anglicy uprawiali boks. Jeńcy Ci otrzymywali paczki ze swej ojczyzny, stąd też zdarzało się, że poczęstowali upragnioną przez wojenne dzieci czekoladą. W przeciwieństwie do cywilnych więźniów, Anglików do pracy nie goniono. Jak długo w Płużnicy przebywali trudno dzisiaj powiedzieć!
P o l a c y w P ł u ż n i c y w czasie okupacji;
W czasie okupacji we wsi mieszkało kilka polskich rodzin w tym; Władysława Chmielewska z dziećmi, Stefania Motas z dziećmi, rodzina Józefa Motasa, Lewandowska, Surmacz z dziećmi, dwie rodziny krawców Sowińskich, Zwolińscy (dzisiaj Swół), Bystry, Tadeusz Wesołowski kolejarz z rodziną, Zawadzki, Frączkowie (tam gdzie dzisiaj), rodzina Michała Pilka, Józef Wiśniewski z rodziną, Feliks i Małgorzata Zastawny piekarz, Kowalkowscy, Wiśniewscy-Wierzbowska, Kowalkowscy tam gdzie dzisiaj?, oraz Chlewiński, Sitek i Młynarczyk.
Ż y d ó w k i z B o c i e n i a;
W wielkiej stodole w majątku we władaniu niemieckiego właściciela założyli Niemcy podobóz koncentracyjny dla kobiet Żydówek. Zapędzano je do pracy na polach okolicznych majątków. Nieszczęsne kobiety co jakiś czas gnane były przez wachmanów trasą po torze kolejowym do Płużnicy na „odwszawiającą kąpiel”. Na stacji w Płużnicy przy rampie stał lub przyjeżdżał specjalny wagon w którym dla zabicia wszy gazowano ubrania, a kobiety „kąpano”. Po tym zabiegu, gnano je z powrotem do obozu. Wiele z nich było tak osłabionych, ich nie miało siły iść. Tam, gdzie padły były dobijane. Dla oszczędności niemieccy oprawcy robili to przeważnie kolbą karabinu. Za tą porażającą kolumną śmierci jechał wóz na który wrzucano zamęczone, zamordowane kobiety.
Dobrze było by o tym pamiętać: Trasa kolejowa z Płużnicy do Bocienia nosi na sobie tragiczny, męczeński zapis!
N i e m i e c k i e r z ą d y w c z a s i e o k u p a c j i;
Urząd Gminny mieścił się w płużnickim „zamku”. Policja urzędowała w budynku przy skrzyżowaniu gdzie po 1945 roku mieścił się posterunek Milicji Obywatelskiej- dzisiaj od ponad 10 lat jest to własność pp. Puszkiewiczów.
W czasie wojny we wsi był tylko jeden sklep w którym sprzedawano „mydło i powidło”. Prowadził go beznogi inwalida Wilkin. W sklepie tym realizowano przydziały kartkowe. Można było kupić chleb, kartofle, marmoladę i sól, inne „kartkowe” artykuły spożywcze pojawiały się nadzwyczaj rzadko, najczęściej były to kasze, makaron, a czasem jajka. Były znaczne różnice w ilości i asortymencie. Mniejsze przydziały otrzymywali Polacy, większe Niemcy.
W dawnej polskiej szkole podstawowej uruchomiono Volksschule w której początkowo uczyły się tylko dzieci niemieckie, a później wszystkie pozostałe. Nauka odbywała się tylko w języku niemieckim. Uczniom z polskich domów przykazywano, aby nie śmiały, również w domu rozmawiać po polsku. W szkole pracowało 3 nauczycieli.
P ł u ż n i c k i p a s u m o c n i e ń;
Po klęskach na Wschodzie Niemcy spokornieli i zaczęli przygotowywać się do obrony „Heimatu”. Poprzez wieś od Czapel po Józefkowo budowano rowy przeciwczołgowe i strzeleckie. Punkty szczególne stanowiły betonowe schrony na pojedyncze stanowiska ciężkich karabinów, schrony bojowe dla kilku żołnierzy wyposażonych w broń cięższą. Wybudowano magazyn amunicyjny na cmentarzu katolickim. Schrony-bunkry są widoczne do dzisiaj. Mają je na swoich gruntach Leszczyńscy-Żelazni, Wilczyński, Chmielewscy, Liszajowie, Bank spółdzielczy. Niektóre z nich u Wiśniewskiego i Chmielewskich są niedokończone ponieważ nie zdążono ich wybudować przed nadejściem frontu. Inny duży obiekt, obok Śmigielskiego i Urbańskiego nie ukończono ponieważ ciągle do wykopu z zabetonowanym i uzbrojonym dnem, podchodziła woda i nawet strażacy nie dali rady jej wypompować. Dzisiaj, mimo iż jest to górka, jest tam staw w którym stale stoi woda.
Do budowy pasa umocnień zatrudniano przymusowych robotników Polaków. Sprowadzono ich do wsi w 1944 roku w liczbie ok. 150 osób. Mieszkali w drewnianych barakach specjalnie w tym celu pobudowanych. Część baraków mieściła się koło Rompcy, nad jeziorem, druga część baraków wraz z kuchnią mieściła naprzeciw domu Rygielskiego i Górecznych, po drugiej stronie drogi nad łąką.
U c i e c z k a N i e m c ó w w 1945 r.
Niemców z Polski, a przynajmniej z naszego terenu nikt nie wyrzucał. Uciekali sami wskutek rozkazu niemieckich władz, a także w strachu przed odpowiedzialnością za popełnione zbrodnie, ich strach potęgował się z myślą o nadchodzących Ruskich. W mroźną zimę, w kopnym śniegu 1945 roku wozami konnymi uciekli wszyscy płużniccy Niemcy.
W o j e n n y c h a o s w P ł u ż n i c y;
Walki we wsi trwały niedługo, ale w kilku miejscach walały się trupy niemieckich i radzieckich żołnierzy. Początkowo grzebano żołnierzy radzieckich koło dzisiejszego Zakrzewskiego. Stał tam krzyż i tablica oznaczająca to miejsce. Trupy żołnierskie ściągano po śniegu końmi! Żołnierz radzieccy w następnych latach byli ekshumowani i przeniesieni do kwatery żołnierzy na nowym cmentarzu w Wąbrzeźnie. Natomiast niemieckich żołnierzy grzebano często tam gdzie zginęli. Kilku z nich widział Tadeusz Chmielewski za dzisiejszych gospodarstwem Kwiatkowskich w centrum wsi. Był też świadkiem wymordowania przez Rosyjskich żołnierzy rodziny (Renas) Niemców w Kotnowie w dzisiejszym gospodarstwie Zielińskich, gdzie jako chłopca zabrał na konną przejażdżkę rosyjski żołnierz.
Rosjanie po wejściu do wsi spalili szkołę, opalając w jej pomieszczeniach świniaka. Według swoich zwyczajów świniaka opalali słomą. W szkole stały ponoć beczki z benzyną, stad też pożar budynku był tak gwałtowny, że ruscy żołnierze wyskakiwali oknami i to tylko w samych gaciach! Co do spalenia „Zamku” to różnie mówiono. Chodzili tam różni ludzie, W gminie były papiery, może komuś zależało, żeby ich nie było, kto to wie ?
Rabunek gospodarstw miał miejsce zaraz po wejściu Rosjan. Ocalałe bydło, konie spędzali do wybranych gospodarstw urządzając tam punkty etapowe w przerzucaniu dobra do Rosji. Sporą część zwierząt ubijano na miejscu na potrzeby armii. „Bezpańskie” dobra przygarniali również Ci z Polaków, którzy wcześniej wrócili z tułaczki, „organizowano” wszystko to co ocalało po ucieczce Niemców: meble, sprzęty domowe i gospodarcze.
Z tymi Ruskimi było też tak, iż jeden coś tam przyniósł, drugi przyszedł i zabrał. Chmielewskim zabrali akordeon, a w zamian za to przynieśli rogi jelenia, pewnie gdzieś tam skradzione, które w ich domu wiszą do dzisiaj!
S p ó ł d z i e l n i a p r o d u k c y j n a;
Powstała 22 marca 1951 roku powstała spółdzielnia produkcyjna „Chłopska Droga”. Członkami założycielami spółdzielni byli: Władysław i Stefan Wyrazikowie, Jan (ojciec) i synowie Bronisław i Franciszek Drzyzgowie, Antoni Kosela, Stanisław i Franciszek Szczepanikowie, Władysław i Henryk Liszajowie, Henryk Rosłan, Michał Wawszczyk, Józef Grzegorczyk, Stanisław Detko, Władysława Chmielewska, Piotr Wypych, Władysław Korczyński. Różyńscy, Starba Wacław, Bębacz Stanisław. Przewodniczącym spółdzielni był Franciszek Kucharski. W pierwszych latach księgowym był Tadeusz Chmielewski. Początkowo spółdzielcom działo się dobrze. Później jednak wkradł się bałagan. Np. w 1952 r. nie sprzątnięto jarych zbóż. Trudne i skomplikowane było też obliczanie każdej czynności wykonanej na rzecz spółdzielni. Część zwierząt trzymano w swoich zagrodach, jedynie wspólna chlewnia była u Józefa Liszaja. U Chmielewskiego na krzyżówkach założono spółdzielczy sad, istniejący do lat 70 tych. Spółdzielnia rozebrała wiatrak na Michałkach„u Palcowskiego”. Spółdzielnię rozwiązano na fali październikowego przełomu w 1956, choć rozliczenia tego ;interesu’ trwały jeszcze cały rok.
S t r a ż a c y;
Remiza była w części murowana z cegły, w części drewniana. Był tam garaż i odznaczająca się drewniana wieża obserwacyjna, na której suszono węże strażackie. Zebrania strażackie w okresie zimowym odbywało się w mieszkaniach prywatnych. W okresie letnim spotykaliśmy się w remizie.
Natomiast wszystkie ćwiczenia, zawody odbywały się na placu przed remizą. Tam również korzystano z pobliskiego stawu do pobierania wody.
We wsi pracę kulturalną, rozrywkę zapewniali przede wszystkim strażacy. Dużą rolę zarządzającą strażakami pełnił jej naczelnik Tadeusz Kalinowski.
W i e ś p o 1 9 4 5 r o k u;
Pracownikami Urzędu Gminnego, a później Gromadzkiego byli; Antoni Wach, Bernard Grądzki, Stanisław Paczkowski. Witold Bagniewski, Genowefa Wąż, referent Tadeusz Lewandowski z Płużnicy (syn Maksa Lewandowskiego).
Poczta; od początku miała swoją siedzibę w domu Józefa Wiśniewskiego, naprzeciw PKP. Na poczcie pracowały Lipińska oraz trzech listonoszy: Karol Kaźmierczak, Feliks Urbański i ….. … .
Milicja Obywatelska mieściła się w dzisiejszym domu pp. Puszkiewiczów. Funkcjonariuszami byli: pierwszym komendantem był Józef Wnuk, później Kazimierz Nadachewicz. Tadeusz Puszkiewicz przyszedł w l. 70 tych.
Komunikacja publiczna była głównie poprzez PKP w kierunku do Mełna i do Chełmży. Stamtąd poprzez przesiadkę można było dotrzeć do Grudziądza, Torunia, Bydgoszczy itp.
Po 1945 roku do wsi sprowadziły się rodziny: Szczepaników, Liszajów, Gręboszów, Wyrazików z kieleckiego. Większość z nich ściągnął znany działacz ludowy Józef Maślanka.
W sali w gospodzie w latach 50 tych funkcjonowało przyjezdne i stałe kino. Najpierw budynek był własnością Marii Dąbrowskiej, wdowy po zamordowanym w 1939 roku Bronisławie Dąbrowskim, później w latach 50 tych gospodę, wraz z salą wykupiła Gminna Spółdzielnia „SCH”. Stałe kino wyświetlało filmy dwa razy w tygodnie. Stałymi operatorami byli: Nadzion i Ryszard Wąż obaj z Nowej Wsi. Ten ostatni zabił się później na motocyklu. Natomiast w gospodzie, za barem stali: …Dąbrowski, Maksymilian Lewandowski, Bronisław Śliwka, później …. Jabłońska, … Rudolf.
Zaopatrzenie w okresie powojennym było bardzo skromne. Niektóre rzeczy, jak: zegarki, rowery, motocykle były na talony.
Organistą w kościele byli: … Bystry, ……. Henryk Bartoszewski …
Przedszkole utworzyli Niemcy w okupację. Początkowo było ono na sali w „zamku”. Była to jedna grupa wiekowa licząca sobie 12-15 dzieci. Później Niemcy zmodernizowali budynek gospodarczy obok „zamku”, i umieścili tam przedszkole spełniające swą rolę, aż do początku lat 90 tych. Budynek ten przebudowywali murarze; Józef Wiśniewski i Wojciech Dziadzio. Dziećmi w czasie okupacji opiekowały się niemieckie siostry zakonne. Mieszkały one w budynku starej ewangelickiej szkoły (dzisiaj Zakrzewski).
S z k o ł a;
Po 1945 dopóki nie odbudowano spalonej szkoły podstawowej zajęcia były prowadzone w budynku starej szkoły (dzisiaj Zakrzewski) i późniejszego domu nauczyciela.
Janusz Marcinkowski.