Diariusze, Kroniki, Opowieści z terenu gminy

 Losy Sierzpuchowskiego w Uciążu i Czaplach

 W „Gazecie Toruńskiej” z roku 1875 nr 203 ukazywał się odcinkowe opowiadanie K. Kuchara o nazewnictwie i nazwiskach polskich i o tym jakie wrażenie robiły one na królu pruskim Fryderyku II (1712-1786)

 Opracowałem w Płużnicy 2009 r.  Janusz Marcinkowski

Widok z Czapel na część obszaru dzisiejszej wsi Uciąż ,folwark Uciąż  (Druckenhof) według opowieści Kuchara  o Sierzpuchowskim wydzielona została z  majątku Czaple. W oddali widać resztki zabudowań folwarku Apolinarego Działowskiego. [Fot. 2009 Czaple J. Marcinkowski]

 „Król [pruski Fryderyk II]  przyjazd swój do Chełmna zapowiedział. Z Chełmna pojechał Fryderyk do Grudziądza i tam znowu w zabawną sposób miała sprawę z nazwiskami polskimi. Jest w powiecie chełmińskim wieś Trzcianek, którą za czasów rozbioru Polski dzierżyli Trzcińscy, z tymi zaś sąsiadował dziedzic Czapel, Sierzputowski.

Szlachta polska w Prusiech Królewskich miała osobliwy pociąg do sporów granicznych. Sławne były podówczas spory graniczne szlachcica Borkowskiego z Łyńca z panem stolnikiem Działowskim na Wabczu. Szlachcic miał małą folwarczynę długim a wąskim pasem ciągnącą się na piaszczystym wzgórzu (stąd Łyniec czyli Łysieniec) przy granicy Wabcza i ciągle worywał się w pole sąsiada, to znowu wyrębywał w lasy wabczeńskie, a przydybany na gorącym uczynku, albo suplikował do pańskiej magnificencji możnego sąsiada, obiecując poprawę, albo też jeżem stawał, zwłaszcza jeśli urwał coś w niemość jeszcze okopcowanym miejscu. Tak czy siak, pasek tynieckich zagonów rósł i rozszerzał się, a dziś ma go Żyd jako poważną wieś szlachecką i zowie się rytergutsbeitzer (właściciel rycerskiego majątku). Zabawne bywały epizody w tych granicznych w tych granicznych udrach Borkowskiego, ale to nie należy tu do rzeczy.

Sławny był także proces Trzcińskich z Sierzputowskimi o granicę w lesie, który wiódł się przez czas panowania obu Sasów, za Stanisława Augusta dopiero się zaostrzył. A po rozbiorze Polski Sierzputowskiemu dał co prawda wygrana, ale z Czapli go wysadził i translokował na kawał wytrzebionego lasu, który po tylu u c i ą ż l i w o ś c i a c h nazwał sobie Sierzputowski Uciążem. Folgował widocznie szlacheckiej fantazji, która za doznane od sąsiada uciążliwości, zemściła się postawieniem mu pod nosem nowej osady i takim nazwiskiem, mającym niby to stanowić wyrzut sumienia dla złego sąsiada i nieustanną nań skargę w opinii publicznej, aż w późną potomność.

Pan Sierzputowski, rotmistrz, człowiek bywały w świecie, ale gwałtownego temperamentu i wierzący więcej w szablę przy boku i pomoc przyjaciół, niż w jurysteryą i dowodność patronów, gdy wrócił w rodzinne strony rodzinne, ie zastał już Sierzputowskich w Czaplach. Siedział tam z ramienia Trzcińskich podstarości tego pana. Ojciec rotmistrza już nie żył, a matka znalazła przytułek w okolicy Radzynia u swojej przyjaciółki z lat młodych, panny Działowskiej niegdyś, która była za Żółkiewskim. Szukać przytułku w domu przyjaciela, gdzie była już matka, to nie w gust pana rotmistrza, a i to tułanie się rodzicielki mocno mu też poszło do serca. Przypomniawszy sobie prawniczą sentencje, uznał pan rotmistrz, że lepiej Czaple dzierżyć, niż się o nie pieniaczyć. Przybrawszy więc sobie kilku braci szlachty i woźnego ziemskiego pana Rybińskiego, zajechał Czaple, podstarościego wypędził, sam grunt objął w posesyją, a woźny z urzędu i po formie intromisję ogłosił i stronę przeciwną do sądów odesłał.Stało się tak na kilka lat przed rozbiorem Polski; a pan rotmistrz siedział sobie w Czaplach i procesował się z Trzcińskim, nie bardzo troszcząc się o wypadek ostateczny, bo sądząc, że ultimum refugium przy boku i dobrzy przyjaciele, to najlepsze prawo.Ale koszta rosły i rosły. Trzciński był człowiek majętny, miał czym smarować, więc też jechał. Pan rotmistrz był prawda pierwszy rębacz w województwie i zażywał wielkiej estymy w szerokich kołach, smarować przecie nie miał czym. Przyjaciele mawiali mu o zgodzie, do której podobno chciał się Trzciński nakłonić i powtarzali, że nim tłusty schudnie, chudy na desce się wyciągnie ; lecz takich racji rotmistrz nie rozumiał. To się też doczekał, że kiedy po pierwszym rozbiorze Polski nastały niemieckie sądy, które niezmiernie wiele pisywały w każdej sprawie a więcej jeszcze brały for szusów i sportli, poszły Czaple na niemiecką pisaninę, poczciwy rotmistrz zaś tyle miał satysfakcji, że się na kawałku przetrzebionego lasy[folwark] wybudował, a Trzcińskiemu dopiekł ową nazwą Uciąża.

      Widok na ośrodek majątku ziemskiego folwarku Uciąż lokowanego niegdyś przez Sierzpuchowskiego na kawałku wytrzebionego lasu. Dzisiaj stoi na wzgórzu stoi dwór parkiem obwiedziony. [Fot. Uciąż 2009 r.]

Proces szedł swoją drogą, gdyż właśnie o ten kawał ziemi w sporze chodziło, na którym Uciąż stanął, a sama nazwa nawet w którą rotmistrz wylał co miał żółci i co go w sercu bolało, nie pozostała bez zaczepki. Był wtedy prezesem kamery wojennej w Kwidzynie Domhardt, wielki powiernik Fryderyka II, człowiek sprytny i jakoby stworzony do wykorzystania Polaków i nowo nabytych ziem polskich. Jeżeli zaś dziś poznański p. Wegnern sądzi, że on coś nowego wynalazł, to niech nie ubliża takiemu Domhardtowi, który dawno chrzcił polskie osady po niemiecku, a robił to zgrabniej nawet. Gdy się więc sprawa Trzcińskiego z Sierzputowskim z Uciąża dostała w ręce Domhardta, przepisał bez wszystkiego Uciąż na Drückenhof. Znać lepszych miał tłumaczy, niż w Poznaniu i na Śląsku dziś mają. W toku procesu pisywano więc z urzędu do Sierzputowskiego auf Drückenhof a pan rotmistrz konsekwentnie pism takich nie przyjmował i podobno jednemu landdreiterowi, jak się woźni niemieccy teraz zwać poczęli, potężnie skórę wyłatał za to, że mu pozew tak adresowany na drzwi przybił. Przyjaciele tego typu Niegolewskich, który praw mowy polskiej nawet na adresie bronił, różnie o tym mówili, a byli nawet tacy, którzy radzili milczeć na przechrzczenie Uciąża, gdyż widocznie kamera nową osadą się interesuje, opozycja może burzyć i wiele popsuć, niemiecka nazwa zaś nic nie szkodzi, dyshonor tym większy dla trzcińskiego, skoro już wie, co w nazwie Uciąża się mieści, oczywiście uciążliwości rotmistrza uznaje, gdyż nie byłoby ich inaczej tak trafnie wyraziła w tłumaczeniu nazwy. Pan rotmistrz jest więc na najlepszej drodze, a byle tylko nie oponował kamerze o taką bagatelę o nazwę, to wygra. Pan rotmistrz przecież nie miał uszu na…… Od pana Żółkiewskiego dowiedział się pan rotmistrz różnych szczegółów procesu; a te utwierdziły wszystkich w tym przekonaniu, że Trzciński jedzie, bo i teraz smaruje, że więc smaruje, że więc smarowanie smarowaniem pozostało po dawnemu, tylko że teraz droższe.

Dowiedzieli się też dalej, że król Fryderyk będzie wnet w Chełmnie i w Grudziądzu, w ostatnim mieście dłużej zabawi, a z tej okazji radził geometra korzystać panu rotmistrzowi udać się wprost do króla z przedstawieniem w swoim procesie, uradził pan rotmistrz, że razem pojadą do Grudziądza i zaniosą prośbę do króla Fryderyka II, w czym p. Żółkiewski mówiący po niemiecku pomocnym będzie. Pan Żółkiewski wiodący swój ród od hetmana, miał szablicę w pięknej obsadzie, pono po samym hetmani. Umyślił sobie poprzeć sprawę swego przyjaciela rotmistrza i ofiarować szablę Żółkiewskiego Fryderykowi II. Wybrali się tedy o swoim czasie rotmistrz z Żółkiewskim do Grudziądza, obaj w odświętnym stroju. Rotmistrz w swoim paradnym mundurze wojskowym, Żółkiewski w kontuszu i żupanie w barwach województwa, biały żupan, amarantowy kontusz. A wiedzieć potrzeba, że obaj byli potężnej postawy, silnej budowy, pięknego wejrzenia, przy czym niemało uwagi na siebie zwracały potężne wąsy rotmistrza Sierzputowskiego. Powiodło im się też, bo gdy król wracał z inspekcji robót fortecznych i szedł pieszo, obaj nasi stali na przedzie, przenosząc wzrostem innych. Fryderykowi podpadła w oko okazała postawa obu przyjaciół, sam więc zbliżył się do nich i przemówił do rotmistrza po francusku. Rotmistrz odpowiedział z ukłonem po łacinie, w czym Fryderyk nie był biegły; spytał wiec o nazwisko. Sierzputowski!-odrzekł rotmistrz, a Żółkiewski trzymając hetmańską szablę w ręku, już się zbierał do wymienienia swego nazwiska.

– Wie?-zapytał Fryderyk II jednego z urzędników prowincjonalnych. Schirputowske, czy gorzej jeszcze wyjąkał zapytany; Schmin-Schirp-próbował król, a czyniąc daremne zakusy, rzekł: Ja die verfluchten polnischen Namen kann ich nich behalten! Tego było za wiele Żółkiewskiemu, potomkowi hetmanów! Nasadziwszy więc czapkę na głowę i wysunąwszy się naprzód aż z dwiema karabelami, rzekł czerwony jak burak: Wenn Majestädt kanast behalten ver fuchtigen Land polnischen, muest behalten verfluchtigea Namen polnisches. Fryderyk spojrzał i poszedł dalej, czyniąc uwagi swoje do otoczenia, a p. Żółkiewski pociągnął rotmistrza [Sierzputowskiego] za ramię i rzekł: Chodź sąsiedzie! Nie dla nas tutaj miejsce! I poszli obaj, a rotmistrz ze łzami ściskał Żółkiewskiego za tę przysługę i obronę jego szlacheckiego nazwiska, bo do tego wobec królów i cesarzy każdy brat szlachcic był gotów, ale wielkiego oratora, który ex abrupto i expedite prawi po niemiecku, choćby królowi w oczy.

Rotmistrz do tego czasu ani słychać nie chciał o Drückenhofie, choćby cały Uciąż miał był utracić ; prócz tego zaś taki stał się z niego ortograf, że pilnie strzegł każdej literki i kreseczki w nazwisku swoim rodowym i nazwie, którą wsi nadał. Niejednokrotnie więc miewał dla tej ortografii zatargi z władzami. Wygrał prawda proces, ale nie długo na Uciążu przebywał.

———————————————————————————————————–

Opowiadanie K. Kuchara, mimo swej zabawności  rzuca światło na tworzenie się wsi Uciąż. Grzebanie się w historii tej wsi zawsze gdzieś tam utykało i nie było jasne jak rysowały się jej dzieje. Często kojarzyliśmy Uciąż z Kosówką, dzisiaj jednak wiemy, iż była to trochę inna część dzisiejszej wsi. Część tej dzisiejszej wsi należała prawdopodobnie do sąsiedniego Trzcianka. Historia Uciąża podobnie jak i innych wsi wskutek różnych zmian własnościowych jest skomplikowana. W uproszczeniu wieś ta składa się z trzech części; Kosówki, części zwanej Kossobudy i folwarku utworzonego przez Sierpuchowskiego, a który nazwał on Uciążem. Dzisiaj jest to jednolita wieś Uciąż, ale warto pamiętać o przeszłości, gdyż wskazuje ona jednocześnie, iż zmiany są nieodłącznie związane z ludzkimi sprawami.