Diariusze, Kroniki, Opowieści z terenu gminy

Pomnik w Uciążu

Opracowałem na podstawie dokumentacji sporządzonej przez Mieczysława Kiszkę i jego opisu: „Geneza budowy pomnika dla upamiętnienia żołnierzy poległych we wrześniu 1939 r. we wsi Uciąż, spisanych przeze mnie wspomnień z mieszkańcami Uciąża Weroniką Mickiewicz i Edwardem Borowskim.

 Janusz Marcinkowski. Płużnica 2014 r.

 Mieczysław Kiszka, emerytowany kierownik szkoły w Uciążu odsłonił pomnik, którego budowy był inicjatorem.

Dowódca Grupy Operacyjnej „Wschód” gen. Mikołaj Bołtuć na dzień 3 września zakładał obronę na linii; Płużnica-Czaple-Nowa Wieś Królewska-Jarantowice-Sicienek przez 16 i 4 DP. Jednakże wobec silnego naporu nieprzyjaciela i nalotów oddziały zmuszone były do dalszego odwrotu. Na będące w ruchu polskie oddziały lotnictwo dokonywało w Uciążu nalotu w wyniku którego zabitych zostało 8 żołnierzy, kilkanaście koni, rozbito sporo wozów i innego sprzętu wojskowego. Na polach wzdłuż drogi Nowa Wieś-Uciąż leżało kilka niewypałów bomb lotniczych. Bomby nie detonowały prawdopodobnie z powodu zbyt niskiego lotu samolotów strzelających z broni pokładowej do taborów, które zostały rozbite. W wyniku tej akcji zabitych zostało 8 żołnierzy, kilkanaście koni, zniszczono dużo sprzętu wojskowego. Pod nadzorem żołnierza niemieckiego, który zabrał dokumenty poległych, Franciszek Dąbrowski, Bielicki z Uciąża i Franciszek Kwiatkowski z Nowej Wsi zagrzebali w polu 5 ciu poległych żołnierzy, a trochę później Kazimiera Spors i Ludwika Bielecka znalazły w kukurydzy jeszcze trzech dalszych, których pochowały na miejscowym cmentarzu ewangelickim. Jeden z nich posiadał dokument tożsamości stwierdzający, iż jest to Kazimierz Górzyński ze Świecia.

Wspomnienie o pamiętnych, tragicznych wrześniowych wydarzeniach udało mi się spisać z p. Weroniką Mickiewicz, oto ono;

„Już około 5 rano 1 września 1939 roku od strony Grudziądza słychać było głuche pomruki toczących się pojedynków artyleryjskich. W niedługi czas potem z tego kierunku przez naszą wieś zaczęli przejeżdżać uciekinierzy i różne oddziały wojska kierując się na Wąbrzeźno. Niektórzy z żołnierzy byli ranni co dawało się poznać po zakrwawionych bandażach. Część żołnierzy wstępowało do gospodarstw aby pożywić się lub napić wody. Do naszego gospodarstwa wstąpiło 5 żołnierzy, aby ugasić pragnienie. Chętnie napili się mleka i pospiesznie udali się dalej-jak mówili-w kierunku Włocławka. W tym też czasie nad wsią nadlatywały samoloty niemieckie znad lasu Wrońskiego i wzdłuż drogi mknęły na Grudziądz. W porze obiadowej dało się zauważyć długie kolumny ludności cywilnej na wozach konnych. Na wozy zabierano żywność, cenniejsze rzeczy, pierzyny. Za wozami szły przywiązywane krowy! Była to ludność z Wiewiórek, Mgowa, Nowej Wsi Królewskiej. Wszyscy oni według zalecenia władz kierowali się na Wąbrzeźno i rypińską szosę.

Pod wpływem tej sytuacji również mieszkańcy Uciąża także opuszczali swe gospodarstwa. Ucieczka przed zbliżającym się frontem rozpoczęła się 1 września w godzinach wieczornych. Słońce zachodziło wtedy bardzo krwawo przy coraz to wzmagających się odgłosach walk pod Grudziądzem i Mełnem. Z wielkim bólem z drobnymi dziećmi i chorą teściową udaliśmy się w kierunku Golubia-Dobrzynia. Zgromadziło się na drogach mnóstwo uciekinierów i oddziałów wojska. Podczas tej wędrówki samoloty niemieckie urządzały na nas polowanie. Pamiętam, że w czasie jednego takiego nalotu zginęła cała rodzina Borsuków z Ryńska.

Tymczasem w Uciążu po naszym wyjeździe w okolice Golubia pozostał mój mąż sołtys wsi Jan Mickiewicz dla zabezpieczenia pozostawionego dobytku w gospodarstwie. Po wykonaniu prac zabezpieczających miał dołączyć do nas. Mąż często wychodził na wieś, na drogę. Spotykał cywilów niemieckich, mieszkańców Uciąża; Wildę i Gerwina. W pewnym momencie przejeżdżające oddziały wojska polskiego zainteresowały się tymi Niemcami. Żandarmeria wojskowa, mimo iż Jan Mickiewicz zapewniał iż są to dobrzy i spokojni mieszkańcy wsi, zabrała ich z sobą uznając ich prawdopodobnie za sabotażystów. Wieczorem drugiego września ta sama grupa żołnierzy wracała z kierunku Wąbrzeźna i poinformowała spotkanego mojego męża, iż Gerwin był szpiegiem. Po paru dniach powrócił jeden z zatrzymanych Wilde oświadczając we wsi, że Gerwin został zatrzymany przez polskich żandarmów. Od tego czasu po Gerwinie wszelki słuch zaginął. Mówiono, że został zabity!

Z naszej wrześniowej wędrówki wróciliśmy szczęśliwie do Uciąża spod Golubia w poniedziałek 4 września, około godziny jedenastej do południa. Tuż przed naszym gospodarstwie stała grupa niemieckich cywilów, wśród których byli między innymi; Heinrich Wilda, Artur Gerwin i Wilii Kelbert. Niemcy ci polecili mojemu mężowi wziąć łopatę i iść z nimi. Młodzi Niemcy, synowie aresztowanych wcześniej przez żandarmów polskich, wyglądali groźnie. W rękach mieli karabiny, a na rękawach założone mieli opaski z hitlerowskim „hakenkreutzem”. Po pewnej chwili, gdy już nakarmiłam dzieci wyszłam za bramę i zauważyłam mojego męża i Różalskiego z Nowej Wsi, którzy z łopatami w rękach i w otoczeniu niemieckich cywili zatrzymali się przy rozbitych wojskowych wozach na polnej drodze przy tzw. krzyżówkach. [Skrzyżowanie drogi głównej z biegnącą do centrum wsi ]. Idąc dalej w kierunku krzyżówek spostrzegłam w rowach i na polu rozbite skrzynie, wozy, pozabijane konie, a także nawet dwie bomby na polu Władysława Młynarczyka. Gdy mąż mnie zauważył podszedł do mnie i wręczył mi dwie książeczki wojskowe mówiąc, że tu zginęli nasi żołnierze i prosił mnie abym je przechowała i dała znać ich rodzinom. Książeczki te były wystawione na ;

Józefa Szwedowskiego i Jana Szulmana pochodzących z okolic Kartuz lub Kościerzyny. Prócz tych żołnierzy polegli i inni w liczbie pięciu, ale ich dokumentów nie znaleziono. Po kilku dniach książeczki wojskowe wysłałam do rodzin poległych żołnierzy. Rodzina Szwedowskich przysłała mi bolesne podziękowanie za przekazaną im wiadomość o śmierci syna, natomiast rodzina Szulmanów nie odezwała się. Żołnierze polegli na polach naszej wsi zostali pochowani na cmentarzu w Nowej Wsi Król”.

Pomnik upamiętnia również dramat z 20 września 1939 roku kiedy miejscowi, młodzi Niemcy zamordowali mieszkańca wsi rolnika Stanisława Ratynę. Poniżej zamieszczam spisany przeze mnie opis tego zdarzenia z Edwardem Borowskim.

S p r a w a Stanisława Ratyny. W trakcie powrotu z ucieczki w 1939 roku Stanisław Ratyna spotkał się z niemieckim mieszkańcem Uciąża w Golubiu z szewcem Wilde. Wdał się w rozmowę z nim. W jej trakcie Ratyna powiedział od Niemca kilka słów prawdy w takim sensie: „jedliście przed wojną nasz polski chleb, ale zamiast wdzięczności, szpiegowaliście i zdradziliście nas …”. Słowa te dotarły do aktywistów hitlerowskich do których zaliczali się miedzy innymi; Wilii Kelbert, bracia Artur i …. Gerwin. Prawdopodobnie w następstwie tego Stanisław Ratyna został wyciągnięty z domu i strasznie pobity…najpierw połamano mu ręce, potem zaprowadzony do żwirowni (koło dzisiejszego gospodarstwa Treichlów), bity był dalej, a kiedy prosił: „ koledzy dobijcie mnie” a nawet jeden z Gerwinów mówił-zastrzelmy go! Kelbert odpowiadał-nie, jeszcze musi się pomęczyć! Tak więc, niemieccy bandyci dalej znęcali się nad nim, aż tam na miejscu w piaskowni skonał! Wtedy zrzucili go na skraj żwirowego wyrobiska, spychając na zabitego zsuniętą skarpę ziemi i tak go tam zostawili! A, że ludzie ze wsi bali się iść po niego by go godnie pochować, to jego szczątki, poszarpane przez zwierzęta przeleżały do wyzwolenia w 1945 roku. Dopiero wtedy ekshumowano go i pochowano na cmentarzu w Nowej Wsi Królewskiej.

Żeby uchronić te fakty od zapomnienia wieloletni kierownik miejscowe szkoły Mieczysław Kiszka pełniący funkcję kierownika Klubu Ludowego Związku Sportowego w Uciążu zainteresował a sprawą młodzież. Postanowiono upamiętnić ofiarę tych ludzi przez postawienie pomnika. Wnet zorientowano się, że załatwianie spraw formalnych w różnych urzędach będzie trwało długo i pociągnie spore wydatki finansowe, którymi nie dysponowano. Postanowiono sprawę załatwić we własnym zakresie. Urzędujący wówczas naczelnik gminy Stanisław Buliński był informowany o inicjatywie, ale oficjalnie powiadomiony został wtedy, kiedy prace były już poważnie zaawansowane. Obawialiśmy się, iż odpowiednie organy państwowe dowiedziawszy się, iż w miejscu tym stała przed wojną zburzona przez hitlerowców kapliczka przydrożna, zablokują budowę pomnika. Jednakże w budowę pomnika wmontowano kamień z dawnej kapliczki a napis religijny czasowo zatynkowano.

W celu urzeczywistnienia zamiaru wybrano komitet w skład którego weszli; Bolesław Bogdanowicz, Kazimiera Kitowska-Spors, Bronisław Krysa, Stanisław Krystoszek, Stanisław Piątek. Przedstawiciele ci społeczeństwa po uzyskaniu zezwolenia przeprowadzili zbiórkę pieniędzy wśród mieszkańców naszej wsi, która dała 3 600 zł. Trzech mieszkańców Uciąża do tej akcji nie włączyło się.

Dn. 20 czerwca 1977 r. młodzież z LZS przystąpiła do pracy pod kierunkiem Mieczysława Kiszki. Zdecydowano, że pomnik stanie na miejscu darowanym niegdyś przez mieszkankę Uciąża Itermann pod figurę przydrożną, którą we wrześniu 1939 r Niemcy zburzyli. Odkryto stare fundamenty i wzmocniono je umieszczając w nich płyty z byłej figury, które odszukano na wsi. Tułały się one w gospodarstwach, wykorzystywane były jako progi budynków inwentarskich, podstawy [stojaków] na dzbanki do mleka itp. Z uwagi na uszkodzenia nie nadawały się do wykorzystania zewnętrznego przy pomniku. Jedynie podstawa [dzisiejszego] znicza jest autentyczną częścią. Chcąc uzyskać dalsze gotowe elementy do budowy chłopcy zebrali porzucone przez elektryków betonowe „szczudła” od słupów energetycznych. Za zebrane pieniądze odkupiono od Bernarda Robaczewskiego 1 tonę cementu, którego w tym czasie w handlu nie było. Z cmentarza ewangelickiego z Wieldządza „zorganizowano” bryłę czarnego granitu, za którą wąbrzeski kamieniarz dał płytę marmurową, a urząd gminy pokrył koszt liternictwa. Tadeusz Rajca podarował Duzy głaz narzutowy. Spółdzielnia Kółek Rolniczych w Płużnicy dała bezpłatnie betoniarkę. Pracowano w czasie przerw obiadowych, wieczorami i w czasie lichej pogody nie pozwalającej na prace polowe. Oto nazwiska wykonawców;

Ireneusz Flis, Marek Grandzicki, Wiesław Grandzicki, Leszek Kinstler, Jan Kichler, Jan Krystoszek, Marian Piątek, Bernard Palcowski, Jerzy Rajca, Zdzisław Szymkiewicz, Tadeusz Wilk. Wszyscy bardzo chętnie pracowali i żywo interesowali się sprawą. Trudny problem transportu dużego kamienia mieli załatwić żołnierze garnizonu grudziądzkiego, ostatecznie zawiedli, mimo zapewnienia dowódcy garnizonu. W tej trudnej sytuacji włączyli się przedstawiciele starszego społeczeństwa; Ferdynand Nas, Piotr Gafiuk, Stanisław Treichel i chłopskim sposobem głaz ustawiono na przygotowanym miejscu. Następnie Mirosława Krystoszek, Maria Kot i Halina Tabor oczyściły go z wiekowych naleciałości, żeby przyzwoicie wyglądał. Inną pomoc jak sprzęt do transportu, materiały do szalowania, beczkę do wody i różne narzędzia świadczyli bardzo chętnie : Antoni Florko, Stanisław Flis, Stanisław Wilk, Zdzisław Wojciechowski. Miecze i znicz wykonali pracownicy warsztatu PGR w Nowej Wsi. W podstawie znicze wypełnionej żwirem umieszczono w szczelnie zamkniętej butelce odpowiedni akt z podpisami budowniczych. Na marmurowej płycie napisano ;

„Potomnym Ku Pamięci ! We wrześniu 1939 r. poległ na naszych polach Kazimierz Górzyński ze Świecia i 7 nieznanych żołnierzy 16 DP. 20 września Stanisław Ratyna został przez miejscowych Niemców zamordowany. – Część ich Pamięci ! Społeczeństwo wsi Uciąż – 2 lipca 1977 roku”

Odsłonięcie pomnika nastąpiło 22 lipca 1977 r. o godz. 15,oo Na tą uroczystość przybyli przedstawiciele władz gminnych, delegacje organizacji i instytucji z terenu gminy oraz zaproszeni goście z Wąbrzeźna. Otwarcia uroczystości dokonał przewodniczący Gminnego Komitetu Frontu Jedności Narodu Roman Neumann. Okolicznościowe przemówienie wygłosił przewodniczący Gminnej Rady Narodowej Janusz Marcinkowski. Głos zabrał również brat zamordowanego Stanisława Ratyny. Złożono wieńce i kwiaty. Wartę honorową pełnili harcerze z drużyny szkolnej w Nowej Wsi. Oni też przejęli opiekę nad pomnikiem.

Obok autor-przemowa w imieniu GRN

Po części oficjalnej w Klubie odbyło się spotkanie przedstawicieli władz i delegatów organizacji, a młodzi bawili się w świetlicy do później nocy.

Artykuł w IKP z dnia 29-31 lipca 1987 r.

 

Rodzina zamordowanego Stanisława Ratyny; czwarta od lewej córka, przedostatni jego brat.

 

Od lewej; Mieczysław Kiszka, Romana Neumann dyrektor szkoły w Nowej Wsi, Janusz Marcinkowski, Stanisław Buliński naczelnik gminy, Bronisław Paetsch, emerytowany kierownik szkoły w Czaplach i Witalis Szlachcikowski kronikarz z Wąbrzeźna.