Parafia i kościół ewangelicki w Wieldządzu.
Opracowanie Janusz Marcinkowski. Płużnica 2009 r.
[Fot. z pocz. XX w]
Dla opracowania tej tematyki korzystałem z kroniki szkoły ewangelickiej w Błędowie pisanej przez jej kierownika Paula v. Snarskiego w l. 1892-1920, kwerendy gazet z tamtego okresu, powojennej kroniki SP w Wieldządzu itd. Zamieszczone tutaj stare zdjęcia kościoła pochodzą m. innymi od J, Skonieczki. Wypisy z tych źródeł umieściłem w formie chronologicznej. Mam nadzieję, iż garść tych informacji przybliży nieznany los kościoła w Wieldządzu. Jest to także w dużej mierze historia niemczyzny na naszym terenie.
1889}Gazeta Toruńska z 22 października informowała o tym: „iż w Wieldządzu pod Wąbrzeźnem urządzono nową parafię ewangelicką, a potrzebne urządzenia teraz wykonane być mają.
1893}„Po Zielonych Świątkach „wyprowadził się z Wieldządza ks. Geschke i odszedł do Mirchau. Jego następca został ks. Schmeling.
1895} Ksiądz ewangelicki, proboszcz ewangelickiej parafii w Wieldządzu w latach 1895-1907 pełniący funkcję inspekcyjną nad szkołami ewangelickimi w okręgu szkolnym [w tym i Błędowa] „nie urządził ani jednej konferencji [nauczycielskiej]” – skarżył się w kronice Snarski z Błędowa.
1896}15 stycznia ks. Schmeling z Wieldządza wizytował szkołę w Błędowie. 13 lutego odbyła się pierwsza konferencja nauczycielska pod kierownictwem ks. Schmelinga” była mniej korzystna niż ta pod kierunkiem ks.Geschke”(Wg opinii nauczyciela Paula v. Snarskiego z Błędowa).
1897}w dniach 21-23 marca odbyły się uroczystości dla upamiętnienia króla Wilhelma Wielkiego. Starsze dzieci[z Błędowa] 22 marca udały się do Wieldządza, aby wziąć udział przy sadzeniu dęba, na trawniku, tuż przy plebanii księdza”. [Dąb ten rośnie do dzisiaj!]
1898}17 stycznia „Po prawie rocznej przerwie odbyła się ponownie konferencja [nauczycielska] w Wieldządzu”.
1898} pocz. roku; „Wskutek zachęty księdza z Wieldządza mieszkańcy prenumerują tygodnik „Himmelau” (niebiosa). Ukazuje się on o 4 stronach i kosztuje 1 markę rocznie. Każdy abonent tego tygodnika otrzymał bezpłatnie piękny obraz.”
1899}17 października odbyło się poświęcenie fundamentów pod budowę kościoła w Wieldządzu. Pan superintendent Doliva z Wąbrzeźna wygłosił okolicznościowe przemówienie, w którym wyłożył, jak to uroczystość poświęcenia kamienia stać się powinna znakiem pamięci oraz pokornej modlitwy i ślubowania”.
Kościół ewangelicki w Wieldządu z pocz. ub. wieku.
1900}3 października nastąpiło poświęcenie nowego kościoła, budowanego rok, pod imieniem Gustawa Adolfa w Wieldządzu. W uroczystości wzięli udział: generalny superintendent pan D. Doeblin, superintendent z Wąbrzeźna, wielu duchownych oraz gości. Wręczono kilka odznaczeń. Ks. Schmeling był budowniczym neogotyckiego kościoła, plebanii, przedszkola, cmentarza ewangelickiego w Wieldządzu. Mieściła się tu nie tylko siedziba probostwa, ale i dekanatu, obejmującego wsie: Lisewo, Łopatki, Ryńsk, Wieldządz i m. Wąbrzeźno. Nabożeństwa odprawiały się w każdą niedzielę, na które zjeżdżali się Niemcy z Wieldządza i okolicznych wiosek.
1901}13 lutego poświęcono cmentarz ewangelicki przy wieldządzkim kościele. Według zapisu w kronice błędowskiej; „W miejsce Heilborna z dniem 1 kwietnia 1900 r. przybył [do Błędowa]rządca ze Świecia Oskar Wilde. Po krótkim pobycie w szpitalu w 1901 r. Oskar Wilde zmarł. Pochowano go jako pierwszego na nowym cmentarzu przy kościele parafialnym dla ewangelików w Wieldządzu”.
1906 }Z dniem 1 stycznia parafia otrzymała drugiego duchownego. Został nim były kierownik wyższej szkoły prywatnej z Golubia ks. dr Heller”.Oby Bóg dał, aby ta wiadomość zmiany stała się dla parafii błogosławieństwem”-zapisał w kronice nauczyciel Snarski z Błędowa.
1906}25 stycznia w kościele wygłosili kazania próbne w kościele ewangelickim w Wieldządzu księża; Petreins z Lubawy, Schieferdcker z Elbląga i Neumerster z Chełmży.
1906}Z wielką radością powitany w Wieldządzu ks. Heller opuścił teren jeszcze w tym roku w którym przybył. Z dniem 1 listopada przybył na jego miejsce ks. Karol Jakubowski.
1907}4 sierpnia ks. Schmeling z Wieldządza odbył w Płąchawach nabożeństwo. W czasie kazania mówił załamanym głosem i ze łzami w oczach o niesprawiedliwym gospodarzu. Jeszcze w tym samym tygodniu po pozostawieniu prawie 80 000 marek długu znikł z kraju i więcej nie wrócił. Podobno zatrzymał się w hotelu Porto Alegre, stolicy brazylijskiej prowincji Rio Grande de Sul, gdzie otrzymał jakieś stanowisko.
1907}1 kwietnia w miejsce kaznodziei ewangelickiego Jakubowskiego przybył ksiądz z Gdańska Johannes Benicken.
1908}22 stycznia wybrano kaznodzieję Johannesa Benicken’a na stanowisko proboszcza w Wieldządzu. Powierzono mu także funkcje inspektora rejonowego religii ewangelickich szkół w; Błędowie, Dąbrówce, Kotnowie, Nowe Wsi, Płużnicy, Płąchawach, Wieldządzu i Wiewiórkach.
1908}25 stycznia wygłosili próbne kazania w kościele księża; Petreins z Lubawy, Schiefrerdecker z Elbląga i Numerster z Chełmży.
1912}Ks. Johannes Benicken z Wieldządza miał chyba tendencję do „gadulstwa” bowiem kronikarz zapisał;” tym razem zamiast „godzin biblijnych” odbyły się trzy godziny „misyjne”, w których przedstawiono działalność i skuteczność misjonarzy w Australii i Tybecie.” Pełnił on także funkcje opiekuna ochronki, która mieściła się naprzeciwko kościoła. Mieszkało tu i wychowywało się ok. 40 dzieci, nad którymi opiekę sprawowały dwie przedszkolanki. Do zakładu należało ok. 11 mórg ziemi ornej oraz ogród owocowy, znajdujące się przed wojną w dzierżawie Karola Königa, dzierżawiącego także ziemię przynależną do tutejszej parafii.
1914}Początek wojny I wojny światowej, odprawiono mszę w wieldządzkim kościele. O mowie ks. Johannes’a Benickena kronikarz Paul Snarski pisał: „Szczególnie budujące były słowa te, które wskazały na sprawiedliwą sprawę, na to że zmuszono naszą [niemiecką] rękę do chwycenia za miecze .” Dalej dodał; „ niektórzy idący na wojnę już poprzednio brali udział w wieczerzy pańskiej, wraz z rodzinami” .
1915}1 sierpnia odbyło się w kościele w Wieldządzu specjalne nabożeństwo dziękczynne. Kolekta była nadspodziewanie ofiarna, wyniosła prawie 600 marek, gdy w tym czasie w Grudziądzu wyniosła 314 mk, a w Reihnsberg 58 marek.
1917}28 stycznia w kościele w Wieldządzu odbyła się uroczystość z okazji urodzin Jego Królewskiej Mości Króla Niemiec Wilhelma II. Zakończyła się ona ślubowaniem przez obecnych męszczyzn wierności i przywiązania do dynastii. Powszechnie odczuwalny był brak węgla.
1921}Parafia ewangelicka obejmowała wsie; Wieldządz, Błędowo, Dąbrówkę, Goryń, Józefkowo i Płąchawy. Parafia liczyła 2 400 dusz. Administracyjnie podlegała synodowi w Wąbrzeźnie. Proboszczem był ks. Johannes Benicken
1928/29} Nauczycielem religii ewangelickiej w szkole Błędowo jest Müller z Wieldządza. W 1928 roku został zwolniony z pracy w szkole w Wieldządzu.
1939}Przed wybuchem II wojny światowej Wieldządz zamieszkany był w większości przez Niemców. Gospodarze narodowości polskiej stanowili zaledwie znikomą część, było ich szesnastu. Miejscowi Niemcy zrzeszeni byli w organizacjach [niektóre nielegalne]; Młodzież niemiecka skupiała się w nielegalnych organizacjach, jakimi były „Bund Deutscher Mädel (Związek Dziewcząt Niemieckich), oraz Hitlerjugend, a w szeregi której, wchodzili młodzi milicjanci (Selbschutz Männer), wyszkoleni w sztuce władania bronią i … batem!
Przy kościele pod protektoratem ks. Johannesa Benicksena istniała Niemiecka Kasa Oszczędności z usług której korzystali także niektórzy Polacy uzależniając się tym samym od niemieckiego kapitału i jego właścicieli. W skład zarządu kasy wchodzili m.in. Friedrich i Eduard Felske. Istniała Niemiecka Mleczarnia Rolnicza (filia płużnickiej?) w budynku nad jeziorem (obecnie Kępski). Istniała też straż pożarna do której należeli również Polacy. Polacy którzy nie chcieli współpracować, czy też uzależniać się od wieldządzkich organizacji opanowanych przez Niemców, szukali oparcia w organizacjach polskich w sąsiedniej Król. Nowej Wsi, w której było Kółko Rolnicze, chór itp. Kronikarz szkolny, nauczyciel Jan Skibiński tak zanotował w 1948 r. o nastrojach w stosunkach polsko-niemieckich z tamtego okresu; „Wobec tak małej ilości gospodarzy polskich ster życia społecznego i kulturalnego trzymali Niemcy, odznaczający się dużą żywotnością organizacyjną, a zarazem posiadający nieskrępowaną swobodę w swojej pracy polityczno-wychowawczej działając na szkodę Państwa i Narodu Polskiego. Położona w centrum wsi karczma, będąca od 40 lat prywatną własnością Ludwika Templina umożliwiała urządzanie okresowych zebrań i swobodnego omawiania swych spraw”.
1939-1945} ostatnim, długoletnim (1907-1945) księdzem parafii ewangelickiej był ks. Johannes Benicken. Był on jednocześnie opiekunem ochronki mieszczącej się w budynku naprzeciw kościoła, po przeciwnej stronie drogi. Mieszkało tu i wychowywało 40 dzieci pod opieką 2 przedszkolanek. Ochronka zapewniała całkowite wyżywienie i noclegi. Do zakładu należało 11 mórg ziemi (3 ha) oraz ogród owocowy, który dzierżawił Karol König, który dzierżawił także ziemię należącą do parafii.
Opis z przejęcie kościoła przez ks. Franciszka Licznerskiego z 7 lutego 1945 r. Kościół ewangelicki został decyzją Starostwa powiatu chełmińskiego przekazany w administrowanie parafii nowowiejskiej. Ks. Franciszek Licznerski 17 lutego przejął kościół w obecności sołtysa wsi Wieldządz gminy Błędowo Adama Matuszaka. Było więc tam; ław długich 20 i krótkich 14, ławek ok. 30. Ołtarz był odarty z płótna, ponadto; ambona, chrzcielnica, kinketów 15 szt. i duży mosiężny żyrandol. Na posadzce leżały dywany. W kostnicy stał wóz pogrzebowy i narzędzia. Nie ukradziono też popiersia Marcina Lutra. W oknach kościoła wybito kilkanaście szyb. Świątynia ewangelicka była stopniowo pozbawiana swego wyposażenia. Organy zostały wywiezione do zakonu żeńskiego w Chełmnie. Piękny, złocony żyrandol o rozpiętości 2,5 m został zabrany do kościoła w Błędowie i jest tam do dzisiaj. Stalowe dzwony i dywany w 1946 r. powędrowały do kościoła w Nowej Wsi, co potwierdzili Adam Matuszak sołtys, Franciszek Milo i Henryk Pajer mieszkańcy wsi. Dzwony nazywały się; Gustaw Adolf i Jan Chrzciciel. Zapisano też stan plebanii. Na parterze w pomieszczeniach było prawie pusto, większość rzeczy została rozgrabiona. Zastano w bibliotece część książek niemieckich, puste pudło po stojącym zegarze, długi stół i 5 pieców kaflowych. Niektóre szyby były wybite. Piętro plebanii było zamieszkałe. W stojącej naprzeciw kościoła ochronce kościelnej zastano tylko 3 kaflowe piece. Koksownik, niektóre rzeczy z kościoła; dywan, trzy chodniki i zegar z wieży zostały złożone na przechowanie u sołtysa.
Opis stanu kościoła sporządzony przez kierownika wieldządzkiej szkoły; Jerzy Skibiński tak opisywał stan kościoła ewangelickiego w 1948 r.; „..w środku wsi, jakby starał się baczyć na pulsujące we wsi tętno życia. Otoczony cmentarzem grzebalnym, opuszczonym i zapomnianym, porosłym gęsto wysokimi drzewami, smutny i przygnębiający przedstawia widok. Wybite witraże okienne patrzą na nas ciemnymi czeluściami swych oczodołów, ciężkie, okute misternie drzwi jakby broniły wejścia do świątyni zamarły w bezruchu, śniący by ożyć tętnem zatrzymanych wieżowych zegarów i uderzyć pulsem spiżowych swych dzwonów. …”. W roku tym toczyła się ożywiona dyskusja bowiem większość mieszkańców, poza nielicznymi wyjątkami była za przekształceniem tego kościoła na świątynię katolicką. W tej sprawie zwołał wójt błędowski Franciszek Turalski i proboszcz nowowiejski 28 lipca 1948 r. zwołali zebranie mieszkańców. Padły wówczas deklaracje pomocy finansowej na remonty i wyświęcenie kościoła. Sprawa oparła się o Kurię w Pelplinie, ale w ostateczności, przy negatywnej opinii nowowiejskiego proboszcza uznającego za niemożliwe utrzymania w parafii dwóch obiektów sakralnych, kościół ewangelicki nie został zamieniony na świątynię katolicką i w późniejszym okresie przez prawie 30 lat pełnił funkcję magazynu zbożowego GS.
Relacja z wizytacji kościoła przez ks. Józefa Kowalskiego, Jerzego Skibińskiego.
„Z okien pociągu zdążającego w kierunku Wieldządza rzuca się w oczy otoczona drzewami, a daleka widoczna, wysoka, strzelista wieża gotyckiego kościoła po ewangelickiego. Stoi on przy drodze prowadzącej do Wąbrzeźna. Wielkim kluczem pomagam otworzyć drzwi księdzu dziekanowi Józefowi Kowalskiemu z Wąbrzeźna, który przybył tu w połowie lipca 1948 r. celem wyświecenia tej świątyni na kościół katolicki. Przez wąską kruchtę wchodzimy do wnętrza. Skąpe światło przekradające się przez ciemno-kolorowe, ocalałe witraże pozwala nam obejrzeć jego urządzenie. Nie przypuszczałem – powiada ksiądz dziekan – że jest on jeszcze w tak dobrym stanie. Co prawda zacieka miejscami, szczególnie nad amboną i bocznymi galeriami, ale dałoby to się przy niewielkich kosztach naprawić. Witraże, lub ich części, na których widnieją napisy niemieckie można by zastąpić zwykłym szkłem, przez co wnętrze nabrałoby weselszego wyglądu. Po ewentualnym usunięciu bocznych galerii warto by pobudować 2 boczne ołtarze. Z kilku długich ław wykonałoby się konfesjonały. A czy ołtarz nadawałby się do użytku? – pytam księdza – Ależ Naturalnie! – wyjaśnia dziekan Kowalski – Jest on co prawda bardzo prymitywnie wykonany, ale wyjątkowo po zaopatrzeniu go w kamienną płytę spełniałby w zupełności swe zadanie. Z jednego tylko nie miała by gromada korzyści: z przewodów centralnego ogrzewania, biegnących pod ławkami. Tak przy dzisiejszym braku opału i jego wysokich cenach ta wygoda byłaby nie wykorzystana- potwierdzam zdanie gości. Jakiś czas zwiedzamy jeszcze zakamarki, świątyni w poszukiwaniu, jak mówiono, ukrytych szat liturgicznych, naszywanych złotymi i srebrnymi nićmi. Miast nich znajdujemy jedynie podarte mapy, okładki książek i dokumenty Niemieckiej Kasy Oszczędnościowej. Kierujemy się ku wyjściu. Dziś już tu same śmieci i rupiecie – wyjaśnia towarzyszący nam ob. Kobiałka Stanisław, kowal z Wieldządza, jeden z współ starających się o wyświęcenie kościoła: Jeszcze nie dawno temu znajdowały się tu o wiele cenniejsze sprzęty. Duże i silne organy zostały wywiezione do zakonu żeńskiego w Chełmnie, a piękny złocony żyrandol o rozpiętości ok. 2,5 m zabrała parafia w Błędowie. W roku 1945, kiedy sołtysem gromady [wsi] był ob. Matuszak Adam, zostały zabrane stąd przez ks. Franciszka Licznerskiego dwa dostrojone dzwony i dywany, które znajdują się do dzisiaj w kościele w Królewskiej Nowejwsi.
Po krótkiej przyjacielskiej pogawędce żegnamy wielebnego gościa w nadziei, że nasze starania nie pójdą na marne. [—]”.
Dalej Skibicki relacjonuje: „Sprawa wyświęcenia kościoła stała się już bowiem aktualną w miesiącu czerwcu, kiedy władze administracyjne ustaliły termin do dn. 10 czerwca 1948 r., kiedy można starać się o otwarcie świątyni, pragnąc po tym czasie przystąpić do jego rozbiórki. Burzliwe i bardzo ożywione zebrania, które odbyło się w lokalu tut. szkoły powszechnej dało sposobność przekonania obiektywnego obserwatora, jak bardzo zależy tutejszym mieszkańcom na możności korzystania z własnej świątyni. Jedynie nieliczne jednostki opowiedziały się za rozbiórką gmachu. Kierowały się w dużej mierze względami osobistymi. Do takich należały m. innymi: …” [protokół wymienia 5 osób!]
Sprawa wyświęcenia kościoła była z góry skazana na niepowodzenie, ze względu na negatywne ustosunkowanie się do niej proboszcza parafii nowowiejskiej, ks. [Franciszka]Licznerskiego. Jakimi pobudkami się on kierował, nie chce tu osądzać. Jeżeli są one mi znane, traktuje je wyłącznie jako przypuszczenia i domysły. Te, czy inne względy spowodowały nieprzychylne ustosunkowanie się proboszcza do zamierzonej akcji i do obywateli Wieldządza, którzy szukali oparcia w Kurii Biskupiej w Pelplinie (J. Skibicki kier szkoły, Fr. Murawski prac PKP, St. kobiałka kowal), pragnąc żadną miarą nie dopuścić do rozbiórki gmachu. Starania gromady jednak nie przyniosły oczekiwanego rezultatu: Kuria Biskupia opierając się w całej rozciągłości na motywach ks. Licznerskiego odmówiła swej aprobaty na wyświęcenia kościoła po ewangelickiego. Sprawa ta jednak pozostała na długie tygodnie tematem rozmów tutejszych mieszkańców, chociaż stanęła na martwym punkcie.
Z okien pociągu zdążającego w kierunku Wieldządza … widzi się jeszcze dzisiaj wysoką wieżę kościoła z białymi tarczami zatrzymanych w bezruchu zegarów, jakby zamyślonych w swej dawnej przeszłości.”
Gospodarowanie Gminnej Spółdzielni „SCh”. Wieldządzka spółdzielnia powstała zaraz po wojnie. Jak innego tego typu zrzeszenia rolników skupowała płody rolne: zboża, żywiec wołowy i wieprzowy, drób, jaja itp., natomiast rolnikom sprzedawała tzw. artykuły masowe jak: nawozy mineralne, pasze, węgiel, materiały budowlane. Wieldządzka spółdzielnia otrzymała w gospodarowanie kościół, po tym jak ostatecznie wiadomym się stało, iż nie powstanie ani odrębna wieldządzka parafia, ani też filia kościoła parafialnego w Nowej Wsi Królewskiej. Ze zrozumiałych względów nie było zainteresowania tworzenia kolejnej „chudej” parafii.
W latach 60 tych, podobno aby pozbyć się cech sakralnych zwalono wieżę kościoła. Mawiano, iż Ci którzy podejmowali tą decyzję długo nie pożyli, ale nie była to prawda!
GS zamieniła kościół w zwykły magazyn zboża, pasz i innych artykułów. Jako tako dbano o dach, chociaż nie do końca, bo w końcowych latach 80 tych GS, która wcześniej wybudowała własne magazyny nie była zainteresowana w przedłużanie życia stojącemu pusto kościołowi.
W latach 80 tych wśród części mieszkańców wsi odżyły nadzieje na przejęcie kościoła przez kościół katolicki. Sprawa prowadzona była przez ówczesnego sołtysa Zbigniewa Topolewskiego. W 1982 roku wyliczono nawet, że mieszkańcy mogliby opodatkować się w wysokości 1000 zł od każdego hektara ziemi. Oczywiście potrzebna była decyzja władz kościelnych na takie rozwiązanie. Jak się później okazało kościół nie był zainteresowany zagospodarowaniem kolejnym obiektem, którego remont i utrzymanie sporo kosztuje. Były też rozmowy o przekazaniu obiektu jednej z parafii grudziądzkiej, która budowała kościół na rozbiórkę i wykorzystanie materiałów, ale w praktyce okazała się to niemożliwe i kosztowne do wykonania.
Sprawa ratowania niszczejącego budynku kościoła została sfinalizowana 15 lipca 1991 roku, kiedy to w imieniu Zarządu Gminy Płużnica Andrzej Kabat i Ryszard Kobusiński sprzedali po ewangelicki kościół jako: „budynek gospodarczy” o powierzchni 3600 m 2 Pawłowi Ringowi z Koln z Niemiec za 40 milionów ówczesnych złotych, co przedstawiało wartość małego Fiata 126 p. Nowy właściciel, a właściwie spółka „Ring-Weis” rozpoczęła remont zrujnowanego obiektu pod przyszłą dyskotekę, która przyniosła wsi Wieldządz wiele sławy; tej dobrej i tej złej!
Obiekty po kościelne … stan z 2006 roku.
Plebania;
Budynek dawnej Ochronki;
2 października 1993 roku nastąpiło otwarcie lokalu rozrywkowego w dawnym kościele ewangelickim przez dzierżawcę Jerzego Weisnera z Czapel. Wcześniej kościół, budynek kościelny został zdewastowany. Dach budynku groził zawaleniem. Trzeba było podwindować go o całe 70 cm do góry.
Niestety przy „okazji” remontu doszło do niechlubnych zachowań. Resztki, wcześniej ogołoconego z granitowych płyt nagrobnych i rozkradzionego cmentarza ewangelickiego zostały sprofanowane i usunięto je spychaczami w kąt!
Do 2006 roku „Ring-Weis” prowadził tu działalność lokal dyskotekowy słynny na całe Pomorze i dalej, w końcu zdaje się, iż nie było w kraju innego takiego lokalu w „kościele”. Do Wieldządza więc zjeżdżały setki młodych ludzi sławiąc tutejsze nocne zabawy. Sławek Weisner bardzo umiejętnie zresztą podsycał atmosferę tajemniczości i skandalizował opinię rozdając prezerwatywy, organizując konkursy „mokrego podkoszulka”, kąpanie się w kiślu” i innego typu atrakcje, co poruszało niektóre moralizatorskie kręgi. Każde protesty powodowały jednak odwrotny skutek, zaciekawiona młodzież gremialnie zjeżdżała się do Wieldządza, przyprawiając o ból głowy niektórych mieszkańców i Policję!
Dla potrzeb niniejszego opracowania podglądnąłem pisane w internecie dyskusje o naszym, wieldządzkim lokalu w l. 2004/2005. Niechże więc te komentarze internautów na temat lokalu „Ring Weis” oddadzą dosyć gorącą atmosferę tamtych lat:
> Słyszałem same dobre rzeczy na pewno się wybiorę!
> Się Ma wszystkim…. mam takie głupie pytanie, w jakim mieście jest dyska zrobiona w starym kościele i jak się ona nazywa? z góry wielkie dzięki.
> Kiedyś bywałem w tym klubiku, lecz lata świetności ma już dawno za sobą kiedyś jakiś remont tam robili, ale nie widziałem jak to teraz wygląda.
> Dobrze powiedziane „powoli upada” trzeba by tam troszkę pozmieniać i żeby Sławek [Weisner] nie robił takich przewałek jak ten pokaz multi medialny TIESTO (na 3/4 plakatu taki napis) to lekkie przegięcie, ale cóż jego wybór!!
> Co wy w ogóle mówicie tam jest cenzura !!! Skoro nie byliście tak dawno w Weisie to po co w ogóle piszecie-takiej klimy nigdzie nie znajdziecie!!!
> Może wystrój nie jest najlepszy ale klimat jest boski. Tylko szkoda ze zrobili teraz trzy sale, bo to małe będzie.
> Na dzień dzisiejszy klubik to 3 liga-takie jest moje zdanie. Pozdr.
Jak echo dawnej świetności lokalu przewijała się w dniu 14 kwietniu 2007 roku na forum internetowym „Ring Weis” toczyła się dyskusja na temat dyskoteki w Wieldządzu:
>Co o tym myślicie ? Dyskoteka w byłym kościele ewangelickim. Czy według was to pewien rodzaj profanacji czy po prostu zwykła impreza? W pewnym sensie jest to chwyt reklamowy przyciągający ludzi. A więc czemu niektórych ludzi to przyciąga? Nie będę śmiecił opisami.
> Bo jest niezwykle i niecodzienne. Można się lansować.
> Dyskoteka, to jeszcze nic. W Szkocji w Edynburgu, w budynku pokościelnym jest bar-pub, a na piętrze klub nocny.
> „Bóg zagląda w serce człowieka, łatwo się lituje nad słabością ludzką i zawsze jest obecny tam, gdzie człowiek sam wystarczyć nie może.” – „św. Rafał Kalinowski”
> Andrew napisał(a): Czy według was to pewien rodzaj profanacji czy po prostu zwykłą impreza?
> Czego? zboru protestanckiego? przecież to jest miejsce spotkań, a nie miejsce konsekrowane czy jakoś wybitnie uświęcone, zresztą prawdopodobnie szef placówki wiedział o tym;
>To się zdaje nazywa Wiosną Kościoła Posoborowego czy coś takiego.
> Wg mnie nie powinno się robić dyskoteki z miejsca, gdzie wcześniej się modlono i czczono Boga, czy to katolicki kościół, czy zbór, cerkiew, meczet itp. A dyskoteka przyciąga ludzi chyba tylko dlatego, że została „zrobiona” ze zboru właśnie! Poza tym jaka? odlotowa nie jest z komentarzy, które piszą na jej temat ludzie na stronce reklamującej dyskotekę wnioskuję, że jest przeciętna…więc równie dobrze mogłaby nie istnieć. Ale czego to ludzie nie wymyślą, żeby przyciągnąć gawiedź.
W 2006 roku ostatecznie zakończył swą działalność lokal Sławka Weisnera, który swą dyskotekową działalność przeniósł do własnego budynku w Kwidzyniu. Następny dzierżawca Pruszynowski z Wąbrzeźna musiał zaczynać wszystko od początku, rozpoczął remont obiektu, ale ze względu na liczne przeszkody, w tym formalne nakazujące dokonanie zmiany sposobu użytkowania, odstąpił od uruchomienia dyskoteki. Odtąd słynny niemal na całą Polskę wieldządzki lokal dyskotekowy stoi nieczynny i niszczeje. Czyżby po okresie „świetności” nadszedł koniec tej budowli-zobaczymy!