Józef Guściora
„Rodowód, patriotyczna walka, życie rodzinne i społeczne”.
Opracowanie Marian Tabor, Janusz Marcinkowski.
——————————————
Józef GUŚCIORA syn Macieja urodził się 17 stycznia 1909 roku w miejscowości Stany pow. Nisko w wielodzietnej rodzinie chłopskiej. Ojciec Maciej od wczesnych lat pracując w gospodarstwie rolnym rodziców, dorabiał w lesie i ciesielce przy wznoszeniu powszechnych w Małopolsce drewnianych budowli.
Po odbyciu służby wojskowej w wojsku austriackim/uregulowany obowiązek wojskowy umożliwiał emigrację zarobkową/ i zawarciu związku małżeńskiego z Agnieszką Wilk ( ur. 1897 r.), wyjeżdża do Ameryki Północnej. Pracuje w przemyśle drzewnym, dominującym w leśno-rzecznej okolicy hrabstwa Pasaic, graniczącej ze stanem New York. Wraca z Ameryki w 1908 roku. Po wybuchu I wojny światowej zmobilizowany zostaje do wojska austriackiego i skierowany na front. Po powrocie z wojny, w ramach wojskowego osadnictwa polskiego na Kresach, w 1921 roku wyjeżdża z rodziną na polską Ukrainę. Osiadają na 10-cio hektarowym gospodarstwie rolnym, pochodzącym z parcelacji niemieckiego folwarku w m. Rehberg /Pyszówka, od Pysza-sołtysa wsi/, pow. Jaworów, woj. lwowskie.
Józef pracuje w gospodarstwie ojca. Zapowiadało się obiecująco dla wielodzietnej rodziny na wielohektarowej posiadłości na urodzajnych glebach. Radość i nadzieja okazują się kruche. Za niedługo pojawiają się narastające napięcia narodowościowe w miejscowej społeczności. Zaczyna być niebezpiecznie, a na dodatek zdarzył się tragiczny wypadek. Maciej podczas pracy w lesie uderzony spadającym drzewem, umiera 11 listopada 1925 roku, w drodze do lekarza, na furmance powożonej przez synów m.in. Józefa. Spoczął w Pyszówce (d.Rehberg) na Ukrainie. Następuje kres krótkotrwałej, jaśniejącej tu na polskiej Ukrainie, perspektywy rozwoju.
Maciej z Agnieszką doczekali licznego potomstwa: dwie córki i siedmiu synów: Franciszek (1900-1942), Jan (1902-1979), Maria (1905-1985) z m. Grzesik, Walenty (1907-1992), Józef (1909-2003), Tomasz (1913-1968), Tekla (1911-1933), Stanisław (1915-1964), Adam (1919-1996), Władysław (1922-1991).
Brak męża i ojca oraz wspomniane wcześniej konfliktujące stosunki międzysąsiedzkie i narodowościowe na Kresach i w Pyszówce, zadecydowały o konieczności opuszczenia dobrego gospodarstwa.
Wracają do rodzinnych Stanów, gdzie brakuje dla nich perspektyw rozwojowych. W odpowiedzi na apel władz II RP, podobnie jak inni z Małopolski, jadą na Pomorze.
W 1928 roku z matką i młodszym rodzeństwem Józef osiedla się w miejscowości Błota k/Chełmna Pom. Zakupione zbiorowo przez trzech właścicieli gospodarstwo rolne, z uwagi na pazerność wspólników, nie służy kulturze i interesom Guściorów. Z materialną stratą odchodzą z narastającego piekła. Idą na komorne do Podwieska. Synowie stopniowo zaczynają się usamodzielniać, pisząc własne życiorysy.
Józef w latach 1932-33 odbywa, w 63 pułku piechoty w Toruniu, 18-to miesięczną służbę wojskową. W stopniu kaprala kończy 6-cio miesięczną szkołę podoficerską ciężkich karabinów maszynowych w koszarach na ul. Dobrzyńskiej przy dworcu kolejowym Toruń Miasto.
Jednocześnie kontynuuje, rozpoczętą z bratem Franciszkiem w Pyszówce, naukę krawiectwa. W Toruniu, kończy kurs krawiecki i uzyskuje tytuł czeladnika. W październiku 1933r., w Kotnowie otwiera samodzielny warsztat krawiecki.
W 1935 roku, po żniwach, powołany zostaje do wojska. Odbywa 6-ścio tygodniowe manewry w rejonie: Nowe Miasto Lubawskie, Brodnica, Grupa poligon, Toruń. Awansuje do plutonowego.
Prowadzi punkt krawiecki w Drzonowie i w Mgoszczu. W tym czasie poznał Jadwigę Martynowską z Błędowa.
Jadwiga Martynowska (Fot. 1938r.) Kapral WP Józef Guściora (Fot. 1933 r.)
W Zielone Świątki 1938 roku zawarł, w kościele parafialnym w Błędowie, związek małżeński z Jadwigą z d. Martynowską, ur.14.07.1914 r. w m. Sarbiewo k/Płońska.
Jadwiga i Józef…
24 sierpnia 1939 roku, z Mgoszcza zostaje zmobilizowany do 66. pułku piechoty im. J. Piłsudskiego w Chełmnie I skierowany na pozycję obronną Orle-Peterhof-Rogóźno tuż przy granicy z Prusami Wschodnimi. Po wybuchu wojny, 1 września na pozycji w Orle ginie podwładny żołnierz z obsługi ciężkiego karabinu maszynowego (ckm). „W bólu przeżywałem śmierć kolegi „taśmowego” na wysuniętym i osamotnionym stanowisku bojowym, po wyrównaniu linii piechoty”- powie po latach. W czasie wycofywania się, w niedzielę 3 września maszeruje m.in. przez Błędowo, odwiedza wtedy żonę Jadwigę. W miejscowości Wronie, pułk zostaje zbombardowany. Traci kolejnego żołnierza z obsługi ckm. Walczy nad Bzurą.
Pod Kutnem dostaje się do niewoli. Około miesiąca przebywa w obozie w Ostrowie Wlkp. Podczas kwalifikacji jenieckiej w obozie podejmuje błyskawicznie ryzykowną decyzję zmiany szeregu na inny. Udaje się. Niezauważony przechodzi z szeregu jenieckiego i … po chwili, która wydaje się wiecznością Niemcy ogłaszają, że zostaje zwolniony z niewoli. Radość z przeżytej wojny i rychłego spotkania z najbliższą – ukochaną i zatroskaną o los męża, żołnierza i przyszłego ojca – Jadwigą, w zaledwie rocznym małżeństwie, uskrzydlają Józefa. Czy jednak na długo?
W II połowie października wraca do Błędowa w mundurze WP bez orzełka i dystynkcji. Dowiaduje się o morderczej aktywności miejscowych, niemieckich „polakożerców” i zasłyszane, zagrażające mu informacje. Postanawia uciekać. Po 10-ciu dniach (31 października) wyjeżdżają z żoną do jego rodzinnej wsi Stany, gdzie zajmuje się krawiectwem. Przebywają tam około roku. 19. lutego 1940 roku na świat przychodzi syn Aleksander.
Kościół „na wodzie” w Zwierzyńcu/foto 2008r./Ulica AK w Zwierzyńcu nadana w 1985r.
Po żniwach tego roku przenoszą się do Zwierzyńca w zamojskie. Powraca do krawiectwa. Zakład krawiecki prowadzą z bratem Franciszkiem.
‘AK owska’ legitymacja…
W stopniu plutonowego wstępuje do Armii Krajowej, przyjmując pseudonim „GÓL”. Zakład krawiecki udostępnia na lokal kontaktowy AK. Pod przykrywką szycia mundurów dla Niemców, szyje sorty mundurowe dla żołnierzy AK. Jest śledzony przez gestapo. Podczas rewizji w zakładzie dwukrotnie staje pod murem naprzeciw gotowego do strzału gestapowca. Brak dowodów o partyzanckiej działalności oraz płacz żony i dzieci błagających „nie zabijaj”, chronią go dwukrotnie przed śmiercią. Uczestniczył w słynnej akcji oswobodzenia Szczebrzeszyna.
Oddział AK „Podkowy”, plut. Józef Guściora ps.”Gól”/pierwszy z lewej/, Szczebrzeszyn 08.1944r.
Pod koniec lipca 1944 roku jako żołnierz oddziału por.” Podkowy” (Kuncewicza) uczestniczy w kilkudniowej walce. Po wyzwoleniu Zwierzyńca i okolicy, partyzanci podchodzą pod Szczebrzeszyn. Niemcy wcześniej, unikając walki, opuszczają miasteczko. Sowietów jeszcze nie było. Było to 26 lipca.
W zaistniałej sytuacji ma miejsce uroczysty wjazd „Podkowy” i jego żołnierzy do Szczebrzeszyna, początkowo pozornie wyludnionego. Po zawieszeniu „biało czerwonej” na ratuszu, mieszkańcy wylegli, witając serdecznie swoich wyzwolicieli. Były kwiaty i ogólna radość. Po kilku godzinach do miasta przybył sowiecki dowódca. „Podkowa” zameldował się w roli włodarza i komendanta miasta, jako „dowódca od Sosnkowskiego, a nie od Berlinga”. Oddział „Podkowy” zakwaterował w pomieszczeniach miejscowych szkół.
Ogólna radość miała trwać krótko. Mocą rozkazu Komendy Okręgu AK Lublin, partyzanci zostali zmuszeni do złożenia broni, co dla nich oznaczało kapitulację. Nie wszyscy jednak pogodzili się z nową okupacją, tym razem z sowiecką. Pozostali w lesie.
Józef decyduje o powrocie do Zwierzyńca do żony i dzieci. „Starczy mi tej walki. Walczyłem w wrześniu 1939 r. i lipcu 1944 r.” – powie pod koniec swojego żywota. Wspomni niejednokrotnie także strofę pieśni partyzanckiej:
„ Podkowy chłopy silne jak młoty,
Bagnetem kłują twardy szwabski ród…”
Sytuacja polityczno-militarna w Zamojskiem staje się niebezpieczna. Braci: Władysława i Adama, wydanych żołnierzy AK aresztuje NKWD. Otrzymują 10.letnie wyroki do wykonania na syberyjskiej ziemi ZSRS. Józef również czuje się zagrożony. Przygotowuje rodzinę do powrotu na Pomorze.
W kwietniu 1945 roku Józef z żoną i trójką dzieci wraca do Błędowa. Zamieszkując na „plebance” tworzy zręby gospodarstwa rolniczego. Dodatkowo nieoficjalnie szyje dla znajomych i sąsiadów. Władza nieprzychylnym okiem spogląda na tę działalność. Wielokrotnie dochodzi do przeszukania mieszkania przez UB (Urząd Bezpieczeństwa). W obawie o własne bezpieczeństwo i swojej rodziny, zaniechał tej działalności.
Nie zna dalszych losów najmłodszych braci: Adama i Władysława. Józef ukrywając swoją AK-owska działalność jest podwójnie niespokojny. Ciągle rozmyśla: czy żyją, a jeśli tak, to kiedy powrócą? Zamartwia się także o siebie. Szuka informacji nasłuchując zagranicznych polsko-języcznych rozgłośni; RWE, BBC, Głos Ameryki.
O tym, że po „życzliwym donosie” jesienią 1944 roku bracia zostali aresztowani w Zamościu przez NKWD-sowieckiego „wyzwoliciela”-dowiaduje się po powrocie Adama z zesłania. W tym czasie podejmuje pracę w urzędzie gromadzkim w Błędowie i w mleczarni w Wiewiórkach, do której dojeżdża jeszcze z Wieldządza.
Zabudowania gospodarstwa Jadwigi i Józefa Guściora w Wieldządzu w 1980r.
W Wieldządzu osiedlił się w maju 1953 roku. Z komorniczego siedliska (domy robotników rolnych), ogromnym wysiłkiem z żoną Jadwigą i dziećmi, stopniowo urządzają, praktycznie w szczerym polu, dochodowe gospodarstwo rolno-hodowlane. Dbają o rozwój intelektualny dzieci.
Jadwiga niezwykle pracowita, ciepła i opiekuńcza, niezmordowana w domu, zagrodzie i w polu. Zakochana w hodowli kur i gęsi. Radosna obrazami kwitnących od wczesnej wiosny do późnej jesieni kwiatów w przydomowym ogródku.
W 1957 r. budują dom mieszkalny, następnie stodołę z chlewnią. Uprawiają zboże, len, ziemniaki i buraki cukrowe. Rozwijają hodowlę bydła i trzody chlewnej. Urządzają pompę z hydroforem, kończąc uciążliwe zaopatrywanie domu i gospodarstwa w wodę, wożoną konną fasą z miejscowego jeziora oraz noszoną wodę studzienną „do jedzenia” jak wówczas mawiano.
Nie stroni od pracy społecznej, Sołtysuje. Aktywnie udziela się w miejscowym oddziale SOP.
Józef Guściora w podwórzu; wiosna 1997 r. w roli pszczelarza; przygotowanie ramek.
Zajmuje się pszczelarstwem tworząc własną pasiekę. Z synem Bolesławem mechanizuje gospodarstwo. W posiadaniu jest komplet omłotowy. Pojawia się ciągnik, elektryczna dojarka i samochód osobowo-towarowy „Tarpan”.
W banku spółdzielczym w Płużnicy w latach 80 tych.
Pierwszy od lewej Józef Guściora, członek Rady Banku.
Gospodarzył w miarę sił do 1985 roku. W gronie rodzinnym wspomina trudne, niebezpieczne sytuacje życiowe. Niczego nie żałuje: „Takie, a nie inne było to życie i walka! Moje pokolenie walczyło i ginęło o wolną Polskę”-niejednokrotnie powie.
Józef z Jadwigą cieszyli się swoim największym skarbem-dziećmi: córkami; Barbarą zamężna Narloch, Haliną zamężna Tabor i Danutą zamężna Kuc oraz synami; Aleksandrem (żona Irena z d. Boboń), Bolesławem (żona Maria z d. Lok) i Henrykiem (żona Maria z d. Przybysz).
60 lecie ślubu Jadwigi i Józefa Gusciorów. Zdjęcie wykonane na jubileuszowej mszy w nowowiejskim kościele.
Po pracowitym życiu gospodarstwo w zamian za emeryturę przekazał córce Danucie Kuc prowadzącym gospodarstwo z mężem Adamem w pobliskim Mgowie.
Dawne gospodarstwo J, J. Guściorów w Wieldządzu /zdj.2013r./.
Jadwiga i Józef Guściora przed swoim domem w Wieldządzu w 1999r.
Z wiarą i nadzieją żyje przemianami polityczno-ustrojowymi w Polsce. Otwiera się na nie pełnym sercem.
Nie kryje zadowolenia z masowego ruchu „Solidarności”. Początkowo, niemal bezgranicznie ufa Wałęsie. Jest dobrej wiary w zmiany w Polsce. Dostrzega postępującą demokratyzację w duchu wartości o które walczył.
W miarę upływu czasu rozczarowuje się, także boleśnie Wałęsą, zwłaszcza jego m.in. nie spełnionym, propagandowym programem „puszczenia złodziei w skarpetkach”. „Boli mnie najbardziej grabież majątku gospodarstwa narodowego” – mawiał, myśląc zapewne również o własnym, z takim wysiłkiem z żoną i dziećmi stworzonym. Nie godził się z procesem przemian własnościowych. „Naród polski po wojnie wielkim wysiłkiem odbudował a następnie pomnażał majątek narodowy, nie po to by go niszczyć. To nie po gospodarsku” – często mawiał.
Nie akceptował polityki rolnej wobec PGR. „Nie tak to miało pójść. Nie zadbano o pracowników i rodziny. Doprowadzono polską wieś do biedy i zapaści kulturowej. Ziemię często wieloletnie ugorowaną, sprzedawano nie rolnikom za grosze” – powiadał. Bolało go to do ostatnich dni…
W upływającym czasie następuje okres uczciwego, życiowego bilansu pracy i walki Józefa, szczególnie patriotycznego czynu zbrojnego żołnierza i partyzanta. Czy był tym zadowolony. Na pewno… tak. Hura optymizmu nigdy nie uprawiał. A co czuł? Pozostało to Jego skrywaną tajemnicą żołnierza i partyzanta. Tak to już w życiu jest! Późno, dopiero w 1997 roku otrzymuje członkostwo Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych. Odznaczony zostaje srebrnym Krzyżem Zasługi.
Zadość uczynieniem jego żołnierskiej drogi i daniny wojskowej złożonej Ojczyźnie była nominacja oficerską na ppor. rez. WP oraz odznaczenie br. medalem za Zasługi dla Obronności Kraju.
W 1999 roku, w roli kombatanta-oficera rez. WP, z inicjatywy i z udziałem wójta gminy Płużnica p. Janusza Marcinkowskiego, odsłonił, jako b. dowódca drużyny ckm 66 pułku piechoty, tablicę pamiątkową poległym „Żołnierzom Września 1939 roku” na nowym cmentarzu w Nowej Wsi Król. Odsłonięcia pomnika było wielkim patriotycznym symbolem. Wtedy we wrześniu, kiedy na okolicznych polach ginęli polscy żołnierze, w pobliskim Wrońskim lesie chronił się przed nalotami oddział Józefa Guściory, w ten sposób historia lokalna, sprzęgnięta z wrześniową narodową tragedią zatoczyła koło!
Ppor. rez. Józef Guściora w czasie odsłonięcia tablicy pamięci poległych na okolicznych polach Żołnierzy Września ‘39r’. Obok dawny ‘brzozowe’ symbole pamięci!
W 2001 roku, z uwagi na pogarszający się stan zdrowotny Józefa, zamieszkują u córki Danuty Kuc w Mgowie.
————————————————-
Jadwiga, oczekując na kolędę, umiera nagle 25 stycznia 2003 roku, Józef – niedługo potem 22 listopada podąża za Żoną.
Spoczywają razem w Nowej Wsi Królewskiej. Cześć Ich pamięci!
*Pana Józefa Guściorę bliżej poznałem w latach 80 tych na posiedzeniach Rady Banku Spóldzielczego w Płużnicy Był to bardzo sympatyczny z charakterystycznym przyjaznym uśmiechem Pan w ‚dojrzałym’ wieku, co żartobliwie kwestionowałem, bo na ‚swoje’ lata wcale nie wyglądał. Póniej w latach 90 tych, kiedy ze szkolnymi dziećmi w Nowej Wsi Królewskiej doszliśmy do przekonania, iż znajdujące sie na ‚nowym’ cmentarzu groby żołnierzy polskich, którzy zginęli na pobliskich polach w czasie nalotu Luftwaffe we wrzesniu 1939 roku, należy trwale oznaczyć przez wybudowanie muru i umieszczenia nań tablicy pamiatkowej, to pomyśleliśmy o świadku tamtych wydarzeń-żołnierzu ‚Września’ panu Józefie Guściorze z Wieldządza. Tak sie bowiem zlożyło, iż w tym samym czasie, kiedy na okolicznych polach ginęli polscy żołnierze, w oddziałach wycofujących sie na Wąbrzezno, we wrońskim lesie znajdował się bohater naszej opowieści. Rodzina i my obawialiśmy sie przy tym, czy udział w uroczystości nie będzie ponad siły 90 letniego wtedy Pana Józefa. Wszystko jednak poszło dobrze, mimo, iż w dniu odsłonięcia tablicy (koło 11 listopada), wiał bardzo mrożny wiatr z zacinającym deszczem! Wśród uczestników była duża grupa młodzieży, dla której była to prawdziwa lekcja historii, zwłaszcza, że mieli okazję poznać tego wspaniałego czlowieka! [Janusz Marcinkowski]