Diariusze, Kroniki, Opowieści z terenu gminy
Biografie ludzi gm. Płużnica

Rolnicy, działacze społeczni  z Wiewiórek                  

Opracowałem w Płużnicy w  1998 roku. Janusz Marcinkowski.

         Do napisania tej opowieści skłoniły mię dramatyczne losy tej rodziny i doświadczenia życiowe Władysława Domachowskiego.

Rodzina Weroniki i Jana Domachowskich, chłopiec stojący od lewej to Władysław Domachowski. [Fot. l. 30 te Wiewiórki z zasobów Wł. Domachowskiego]

        Władysław Domachowski urodził się on w rodzinie rolników Weroniki (7.01.1891-6.10.1939) i Jana(16.10.1886-6.10.1939) Domachowskich w Wiewiórkach w dniu 12 września 1926 r, zmarł 6 stycznia 2014 r. w Pruszczu Gdańskim. Pochowany został w Błędowie. Rodzice Władysława do Wiewiórek przybyli po 1920 roku z ….., które po rozstrzygnięciach traktatu wersalskiego pozostało po stronie  państwa niemieckiego. Część Polaków, w tym także rodzina Domachowskich dokonała wymiany gospodarstw z Niemcami, którym z kolei trafiło mieszkać w nowo odrodzonym państwie polskim, a którzy w nim pozostać nie chcieli. Dzięki tej wymianie rozpoczęli gospodarowanie w Wiewiórkach na 37,92 hektarach, ciężkiej, ale żyznej ziemi, w pobliżu miejsca znanego jako „Niedźwiedzie Kąty”. Do gospodarstwa należały również 3 ha nieużytków w parowie ciągnącej się nieopodal gospodarstwa.

Jan Domachowski na żniwiarce w latach 30  tych  w  swoim gospodarstwie w Wiewiórkach.

    Siedziba tego gospodarstwa nie istnieje już, bowiem na święta 1969/70 r. Domachowscy na  przeprowadzili się do nowego siedliska w centrum wsi budując na obrzeżu  dawnego kościoła i cmentarza  nowe siedlisko. Lata przedwojenne mijały dla rodziny Domachowskich  dość szczęśliwie, dramatyczną zmianę przyniósł rok 1939.

   Jan Domachowski jako przedwojenny działacz organizacji społecznych i samorządowiec wraz z żoną Weroniką został zamordowany w 1939 roku w toruńskich fortach. Osieroconą trójkę dzieci Domachowkich wywieziono na roboty przymusowe do ówczesnych Niemiec w majątku rycerskim Niemca Gerarda Neumanna w Dolnych Malikach gmina Stare Kiszewa pow. Kościerzyna. 15 letni Władysław pracował tam jako pomocnik ogrodnika, a gdy ten poszedł walczyć za tysiąc letnią Rzeszę pełnił jego funkcję. Praca u niemieckich „panów” była ciężka, trwała od 7 rano do 19 wieczorem. Była ona darmowa, a zapłatą było parę gramów tłuszczu i jeden bochenek tygodniowo. Władysław Domachowski nie ma powodu być wdzięcznym Niemcom, wszak zamordowali mu jego rodziców i wykorzystywali jego niewolniczą pracę. Wspomina jednak, iż w tej tragedii było dla nich łutem szczęścia to, iż nie trafili do obozu przejściowego w Potulicach, bowiem niewiele polskich dzieci ten obóz przeżyło! Ich gospodarstwo w Wiewiórkach przejął polski Niemiec z Błędowa Erwin Dams. Po wojnie wracili do rozgrabionego domu w którym przywitały wygnańców tylko gołąbki na dachu. Władysław Domachowski  idzie w ślady ojca i w  złożonej powojennej rzeczywistości podejmuje trudną sztukę działalności społecznej. Był członkiem organizacji społecznych i politycznych. Działał w spółdzielczości  rolniczej (Gminna Spółdzielnia, Kółka Rolnicze). Wraz z ludźmi budował drogi, wodociągi, meliorował pola. Wspomagał biednych i samotnych, interesował się warunkami pracy szkół, świetlic. Był wszechstronny w swych społecznych działaniach. W kręgu jego zainteresowań leżała historia swej wsi i najbliższej okolicy. Szczególnej pamięci polecał swego przedwojennego nauczyciela i kierownika szkoły w Wiewiórkach zamordowanego w 1939 roku przez miejscowych hitlerowców Józefa Omieczyńskiego. Pan Władysław dał się namówić swojego czasu na wspomnienie o pewnych wątkach historii wsi i swej rodziny i w ten sposób powstał niżej zapisany przekaz „dla  potomności”!  

Rada wsi Wiewiórki z 1937 roku. W środku siedzi wójt gminy Błędowo w latach 1935-1939 Zygmunt Frąckiewicz, obok niego z prawej strony Jan Domachowski, radny gminy Błędowo i powiatu chełmińskiego. [Fot. l. 30 te Wiewiórki, szkoła z zasobów Wł. Domachowskiego]

Oto garść informacji o sprawach Władysława  Domachowskiego;

  •      Mleczarnia była spółka akcyjną w większości o kapitale niemieckim, wytwarzała  ona sery, masło i śmietanę. Kierownikiem był Leon Samulewski. Prezesem zarządu był Jan Domachowski, który wraz z innymi polskimi rolnikami i władzami dążyli od jej przejęcia. Pan Władysław podejrzewa, iż było to powodem rozstrzelania w 1939 w Toruniu jego rodziców.
  •     1939}Władysław Domachowski  jako przedstawiciel szkoły w Wiewiórkach na chełmińskim rynku, wraz z innymi wręczał Wojsku Polskiemu zakupioną przez lokalną społeczność broń i sprzęt wojskowy.
  •     1939-1945}z terenu wsi wysiedlono i wywieziono do Niemiec na roboty  następujące rodziny; Kazimierza Dąbrowskiego, Kazimierza Lindy, Jana Meyera, Siemianowskiego, Jana  Domachowskiego, Józefa Popowicza. Wysiedleń dokonywali miejscowi Niemcy; Feliks Schauer, Renkiel, Knop, Wegner i Kiejdnis.       
  •     1945}po powrocie z przymusowych robót na terenie Niemiec Władysław Domachowski i jego rodzeństwo zaczynają od nowa gospodarowanie na rozszabrowanym gospodarstwie.
  •     1956}po przemianach października 1956 r. uległa likwidacji Spółdzielnia Produkcyjna „Zwycięstwo”, a jej likwidatorem został Władysław Domachowski.
  •     1965}„Gazeta Pomorska” donosiła;”w kółku rolniczym w Wiewiórkach zaliczanych do najlepszych w powiecie-prezes Władysław Domachowski bezinteresownie przy pomocy członków zarządu kieruje ich pracą w sposób zadawalający wszystkich.” Wł. Domachowski za swą działalność został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.
  •        W latach 1964-1967} wybudowany został nowy pawilon szkolny. Władysław Domachowski był wśród inicjatorów tego przedsięwzięcia i wraz z innymi mieszkańcami wsi świadczył pomoc w jego budowie i porządkowaniu terenu szkoły.

 

  •     1967} 14 maja na miejscu kaźni mieszkańców Wiewiórek w Mgowie z inicjatywy rodzin zamordowanych  odsłonięto pomnik poświęcony ich pamięci. W uroczystości wzięła udział kompania wojskowa z jednostki w Grudziądzu. Przybyli na uroczystość poseł na Sejm Mieczysław Paczkowski z Ostrowa, I sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR Mieczyslaw Ziółkowski, przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej Mandosik, i jej sekretarz Edward Leszcz. Po uroczystości odbyło się spotkanie w szkole podstawowej w Wiewiórkach.

 

  •     1967}22 lipca została odsłonięta tablica pamiątkowa w szkole w Wiewiórkach poświęcona pamięci  przedwojennego kierownika szkoły Józefa Omieczyńskiego. Inicjatorem umieszczenia tej tablicy był jego uczeń Władysław Domachowski i przy pomocy kierownika szkoły Tadeusza Morgasia. Tablicę ufundowali byli uczniowie  Józefa Omieczyńskiego; Genowefa Grożyńska, Sebastian Zagaja, Jan Mayer, Władysław Domachowski, Edwin Kotkiewicz, Kamil Matuszewski, Maria Szramowska, Edwin Kotkiewicz, Stanisław Siłakowski, Genowefa Żuchowska, Ludwik Filip, Henryk Kucięba, Kazimierz Groth, Józef Domachowski, Franciszek Piasecki..Złożyli się oni po 100 zł na wykonanie tablicy wmurowanej w holu pawilonu szkolnego.
  •     1970}w Błędowie funkcjonowała Komisja Pojednawcza (sąd pokoju), którego przewodniczącym był Władysław Domachowski z Wiewiórek.
  •     1971}na czas choroby przewodniczącego GRN Władysława Smolenia obowiązki jego powierzono m. innymi Tadeuszowi Morgasiowi (kierownik szkoły) i  Władysławowi Domachowskiemu z Wiewiórek.         
  •     1973/88}Władysław Domachowski był znanym działaczem społecznym. Reprezentował wieś w radach GS, SKR. Był wieloletnim opiekunem społecznym. Prowadził także wiejski wodociąg z hydrofornią.
  •     1974}wybudowano wodociąg wiejski z własnym ujęciem wody (hydrofornia) uruchomiono 4 wiejskie punkty czerpania wody. Wszyscy ci, którzy nie posiadali własnego wodociągu mogli korzystać z tego publicznego zdroju. Inicjatorem i obsługującym to przedsięwzięcie był Władysław Domachowski
  •     1975}od dłuższego czasu w Wiewiórkach był nieczynny sklep spożywczy. Sołtys Walenty Dąbrowski interweniował w sprawie nieczynnego od pół roku oświetlenia wsi. Władysław Domachowski wyrażał swe niezadowolenie, iż władze  Gminnej Spółdzielni nie podejmują działań mimo wielokrotnie wysuwanych postulatów.
  •     1982} opiekun społeczny Władysław Domachowski  z mieszkańcami wsi zebrał 8 500 zł na pomoc dla powodzian.
  •     1985} mieszkańców nurtowały sprawy, które na zebraniu 16 grudnia przedstawili; Tadeusz Zielaskowski mówił, iż  nadal nie świeci się światło uliczne, nie wykonano odwodnienia piwnicy szkolnej. Wiesław Turalski podnosił kwestię usytuowania przystanku autobusowego, który PKS umieścił 400 m od wsi rzekomo w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców. Kwestię przeniesienia przystanku udało się rozwiązać pozytywnie w 1987 po wielu  awanturach z grudziądzką dyrekcją PKS. Przystanek został wtedy przeniesiony do centrum wsi. Walkę o lokalizację tego przystanku w imieniu wsi prowadzili sołtys Stanisław Michalski, Władysław Domachowski i Tadeusz Juszczyński.
  •     1987} na zdjęciu gminne dożynki w Płużnicy. Władysław Domachowski, szef Rady SKR  otrzymuje wyróżnienie z rąk naczelnika gminy Janusza Marcinkowskiego.

 

  •     1988}w wyborach samorządowych z Wiewiórek wzięło udział 84,7 % uprawnionych do głosowania. Do Gminnej Rady Narodowej wybrano ze wsi; Irenę Siłakowską, Tadeusza Juszczyńskiego, Zbigniewa Domachowskiego, Józef Kuciębę.
  •     1988} na zebraniu listopadowym wybrano radę sołecką; sołtys Stanisław Michalski, Józef Kucięba, Tadeusz Juszczyński, Zbigniew Domachowski, Henryk Żuchowski, Irena Siłakowska, Stanisław Siłakowski. Do komisji rewizyjnej weszli; Władysław Domachowski, Jerzy Kuryś, Jerzy Linda. W zebraniu uczestniczyło 31 osób.

 Na zdjęciu; rada sołecka wsi Wiewiórki z roku 1999 z dnia pożegnania Władysława Domachowskiego  od lewej ; sołtys Stanisław Michalski, radny Józef Kucięba, Jerzy Kuryś, Lucyna Jagodowska,Krzysztof Fałkowski, Lucyna Jagodowska, Henryk Żuchowski, radny Janusz Marcinkowski. [Fot. 1999 r Wiewiórki W. Szpanowska]

  •     1999} Helena i Władysław Domachowscy wraz z synem Zbigniewem sprzedali ziemię okolicznym rolnikom (Józef Kucięba), samo siedlisko w centrum wsi Krzysztofowi i Grażynie Fałkowskim prowadzącym firmę przerabiającą tworzywa sztuczne.
  •     1999}  w listopadzie w pożegnaniu Władysława Domachowskiego wyprowadzającego się do córki w Pruszczu Gdańskim w Wiewiórkach uczestniczyli; wójt Lech Skonieczka, radny Józef Kucięba, sołtys Stanisław Michalski, sekretarz gminy Wiesława Szpanowska, Jerzy Kuryś, Henryk Żuchowski, Tomasz  Ślesar, Lucyna Jagodowska i radny Janusz Marcinkowski. Siedzibę gospodarstwa Domachowskich kupili; Krzysztof i Grażyna Fałkowscy prowadzący firmę przeróbki tworzyw sztucznych.

     Kwiaty za wieloletnią pracę, autor i Władysław Domachowski [Fot. 1999 r. Wiewiórki. W. Szpanowska]     

   Władysław Domachowski w latach powojennych pełnił we wsi Wiewiórki wiele ważnych społecznie funkcji. Przede wszystkim bardzo silnie zajmował się pomocą dla wielu rodzin, którym ze względów na losowe zdarzenia; samotność, choroby trzeba było takiej pomocy udzielić, Trzeba pamiętać, iż w tamtym okresie nie było tak rozbudowanych służb pomocy społecznej. W jego gestii, a czynił to społecznie było przewożenie dla tych rodzin żywności, ubrań, medykamentów. Szczególnie dużo czasu poświecił wybudowaniu i  funkcjonowaniu wodociągu wiejskiego, który zresztą był konserwatorem. Przez wiele lat był prezesem miejscowego Kółka Rolniczego, którego zadaniem było wprowadzanie na wsi polskiej mechanizacji prac rolnych. Przy ówczesnym braku odpowiedniej ilości nowoczesnego sprzętu trzeba było niemało zręczności i zawierania kompromisów, aby w miarę wszyscy rolnicy wsi Wiewiórki mogli otrzymać na czas usługę ciągnikową, kombajnowanie, orki, opryski chemiczne itp. W imieniu rolników w latach 80 tych pełnił funkcję przewodniczącego Rady Spółdzielni Kółek Rolniczych w Płużnicy. Okresowo pełnił również funkcje w organach samorządowych w Gminnej Spółdzielni, Gminnej Spółce Wodnej i w Banku Spółdzielczym w Płużnicy. Był przy tym zawsze uczulony na problemy najbardziej potrzebujących pomocy. Uczestnicząc w komisji podziału sprzętu potrafił sam zrezygnować z należnego mu przydziału na rzecz innych rolników.

        Wiele pracy włożył we wspomaganiu szkoły w Wiewiórkach. Był wśród tych, którzy pracowali przy budowie pawilonu szkolonego, a później w latach 80 tych w jej rozbudowie. Sam  interesował się historią wsi i pozostawił interesujące wspomnienia spisane przez poniżej podpisanego. Za swą działalność społeczną został odznaczony w latach 80 tych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

         Mimo, iż 8 sierpnia 2004 roku przeszedł udar, odzyskał część zdrowia i od czasu do czasu odwiedza „stare kąty”. Myślą jest zawsze ze swą rodzinną miejscowością, gdzie się wśród działaczy samorządowych i spółdzielczych  nadal Go pamięta!

    16 czerwca 2010 roku w Wiewiórkach, w obecności radnych i mieszkańców wsi Władysławowi Domachowskiemu uroczyście nadano „Honorowe Obywatelstwo gminy Płużnica”. Wręczenia dokonali: Krystyna Różyńska przewodnicząca Rady Gminy, Janusz Marcinkowski, wójt gminy, radni wsi Wiewiórki; Józef Kucięba (główny wnioskodawca nadania tytułu), Krzysztof Fałkowski, sołtys wsi Stanisław Michalski.

 Władysław i Helena Domachowscy na uroczystości wręczenia Władysławowi Domachowskiemu tytułu „Honorowego Obywatela gminy Płużnica”.[Fot.2010 Wiewiórki. J. Marcinkowski]

Józef Kucięba, inicjator nadania honorowego tytułu  i Władysław Domachowski.[Fot. 2010 Wiewiórki J. Marcinkowski]

Wspomnienia Władysława Domachowskiego (Zapis z 1989 r.)

   Pochodzę  z Wiewiórek, tutaj prowadzili gospodarstwo rolne moi rodzice Jan i Weronika, a po ich tragicznej śmierci od 1945 r.  przejąłem je i gospodaruję na nim do dzisiaj.

      Okres międzywojenny pamiętam oczyma dziecka, jednakże potem, począwszy od 1939 r. w pamięć moją wryły się na zawsze tragiczne lata klęski wrześniowej, okupacji niemieckiej i wyzwolenia w 1945 r.

     Moja rodzina wieś jest jedną z większych wsi na Pomorzu. Na tym pograniczu polsko-niemieckim w mojej rodzinie  zawsze pamiętano o polskości tych ziem. Przed wojną nasza wieś, tak jak wiele innych była podzielona pod względem narodowościowym. We wsi gospodarstwa były mniej więcej w połowie własnością w rekach polskich  w połowie niemieckich. Z tego co pamiętam obywatele polscy z pochodzenia niemieckiego nazwali się: Schtumer, Zabel, Kenyk, Preiss, Eryk Nass, Konrad Nass, Bruschke, Malon, Baumann, Willi Felske, Blum, Eryk Parpat, Schendet, Golnik, Helmut Prietz. Z polskich gospodarzy pamiętam ;Aleksandra Szramowskiego, Kazimierza Dąbrowskiego, Zdzisława Rutkowskiego, Wincentego Matuszewskiego, Jana Bykowskiego, Józefa Siemianowskiego, Jana Lindę, Józefa Zagaję, Zubieniewskiego, Konteckiego, Aleksandra Kotkiewicza, Kuchtę, Pawła Osińskiego.

      Sołtysem wsi wybrano wtedy Józefa Zagaję, który został zamordowany przez hitlerowców. On to prawdopodobnie sporządził do akt notatkę o rozstrzelaniu moich rodziców.

   We wsi istniała mleczarnia jako spółka akcyjna. Akcjonariuszami byli okoliczni rolnicy, producenci mleka. Wytwarzane było masło i sery. Masło wysyłano na eksport w jesionowo-dębowych beczkach. Można było też zaopatrzyć się w nie na miejscu. Odciągane mleko zabierali rolnicy do spasania we własnych gospodarstwach. Prezesem zarządu mleczarni przed wojną był mój ojciec Jan Domachowski. W zakresie przynależności Spółka Mleczarska należała wcześniej kapitałowo do niemieckiego zrzeszenia. Prawdopodobnie starosta powiatu chełmińskiego, czy też jego urzędnicy namówili Polaków, iż to nie bardzo, że Polscy rolnicy należą do niemieckiej  spółdzielczości. Stąd też na radzie spółki podjęto decyzję, aby przejść do polskiej organizacji mleczarskiej. Jednym z inicjatorów takiego rozwiązania był mój ojciec. Być może dlatego później zapłacił swym życiem za taką postawę.

Józef Omieczyński, nauczyciel i kierownik szkoły w Wiewiórkach.

   Przed wojną w dawnej pruskiej szkole funkcjonowała  publiczna szkoła powszechna. Kierownikiem szkoły był Józef Omieczyński  (na fotografii). Był to mój ulubiony nauczyciel. Uczyli tam; żona kierownika szkoły Hilde  Omieczyńska, Kuczerówna, Brzezicki (pobrali się), Bejgrowicz i dochodzący Stanisław Odbieżychleb z Błędowa. W szkole uczono nas patriotyzmu do naszej Ojczyzny, co było szczególnie ważne, gdyż po ponad wiekowej niewoli mogliśmy się wreszcie uczyć języka  i naszej polskiej  historii.

  Zdjęcie szkolne ze zbiorów Władysława Domachowskiego. Obok nauczyciela Józefa Omieczyńskiego z prawej stoi Władysław Domachowski.

Podobnie jak dzisiaj w Wiewiórkach istniała poczta i to w tym samym domu. Kierowała nią p. Witkowska. Mieliśmy także Straż Pożarna, a jej remiza była koło dzisiejszego domu Tryjankwskich. Straż posiadała śmieszną jak dzisiejsze czasy  konną sikawkę, ręcznie obsługiwaną w czasie pożaru. Jak w każdej szanującej się wsi była gospoda-gasthaus, która dzierżawił Alojzy Wilewski. Właścicielem budynku w centrum wsi przy głównej szosie był hitlerowiec i zażarty „polakożerca” rzeźnik Erich Parpat. Do niego należał dom w którym była jego masarnia naprzeciw starej szkoły (dzisiaj własność Kołodziejczak i Jagodowska). W  budynku tym był sklep, w którym można było kupić; pieczywo, wyroby cukiernicze, naftę do lamp, cukier, napoje alkoholowe, piwo i inne art. spożywcze.

     Kowal Wincenty Zielaskowski prowadził kuźnie dla okolicznych rolników. Kuto tam konie, wyrabiano niektóre narzędzia, remontowano sprzęt rolniczy. Był też warsztat kołodziejski Wesołowskiego. W takim warsztacie robiono koła do wozów konnych i inne drewniane akcesoria.

     Na zdjęciu powyżej l. 30 te. Spotkanie w mieszkaniu Omieczyńskich w Wiewiórkach. Od lewej Omieczyńscy z synami oraz Samulewscy z Wiewiórek i Karczewscy z Płąchaw.

  Tuż przed wybuchem wojny nastroje we wsi nie były najlepsze. Od 1933 roku, czyli od momentu dojścia Hitlera do władzy część Niemców zauroczyła się nazistowską ideologią i poczęła aktywnie działać przeciwko Polakom. Zdarzały się incydenty, a nawet bójki między Niemcami a Polakami, zwłaszcza na zabawach wiejskich. Wszystkie te zdarzenia, nawet najbardziej błahe zostaną potem wykorzystane przez miejscowych hitlerowskich oprawców do rozprawy z Polakami.

  1 wrzesień obudził nas odgłosem  walk  spod Grudziądza. Słychać było wystrzały armat i pojawiające się pierwsze niemieckie samoloty. Tamten czas wspominał Władysław Domachowski: „My, cała nasza rodzina pakujemy ma wozy; drabiniasty, „kastę”, zwykły wóz i jednokonną bryczkę nasz dobytek i ruszamy w drogę. Podróż ta okazała się dla nas bardzo tragiczna w skutkach. Na zarządzenie władz uciekamy jak większość ludności przed zbliżającym się frontem. Razem z nami w ucieczce udział brali; Dąbrowscy, kuzynka Stefania Baumgart i Jadwiga i Leon Samolewscy. Samulewski był kierownikiem mleczarni w Wiewiórkach.  Jechała z nami również żona kierownika szkoły  Hilde Omieczyńska wraz z dwoma synami, starszym Jerzym i młodszym Norbertem. Józefa Omieczyńskiego z nami  nie było, bowiem latem 1939 r. został przeniesiony do pracy w szkole w Dobrej Woli pod Włocławkiem i wyjechał tam wcześniej na rozpoczęcie roku szkolnego. Już w drodze do naszej grupy dołączył Walenty Groth z Błędowa, który zgubił swoich w tej upiornej ucieczce. Była także z nami nasza pracownica z dziećmi Helena Kołodziejczak. Wyruszyliśmy 1 września i w tej ucieczce stale byliśmy przed linią frontu w środku najgorszego wojennego bałaganu. Szosami jechali  wzajemnie sobie przeszkadzając uciekinierzy i wojsko. Byliśmy bezbronni wobec stałych ataków lotnictwa niemieckiego. Trasa naszej ucieczki była mniej więcej taka sama, jak szlak bojowy „Armii Pomorze”. Zgadza się także czas działań frontowych  tej armii od 1 do 18 września tj. do zakończenie się bitwy „Nad Bzurą”. Wędrówka nasza prowadziła przez; Wąbrzeźno-Golub-Lipno-Włocławek-Sanniki-Gubin do Kiernozi. Tam przed południem 18 września 1939 r. przy odgłosach kończącej się „bitwy Nad Bzurą” tereny te zajęli Niemcy. Wokół  było pełno porzuconego sprzętu wojskowego, pojazdów, zabici żołnierze, cywile, konie! Widok był okropny! W trakcie naszej ucieczki w Dobrej Woli pod Włocławkiem odłączyła się od nas Hilde Omieczyńska i została w miejscu pobytu  męża. My zaś po zajęciu terenu przez Wehrmacht wracaliśmy drogą na Toruń do domu. Do Torunia dojechaliśmy 24 września. Most toruński był zniszczony przez wycofujące się  Wojsko Polskie. Przez Wisłę przeprawialiśmy się promem. Przeprawa była obok zniszczonego mostu od strony Grudziądza. Naprzeciw przeprawy widzieliśmy mury obronne i bramę miejska. Na brzegu stali Niemcy i kontrolowali pieszych i dobytek na wozach. Przeprowadzali rewizję osobistą. Odbierali bron. Ojciec i Leon Samolewski oddali broń krótką, gdyż takie było zarządzenie władz okupacyjnych. W trakcie rewizji nastąpiło aresztowanie moich rodziców-Weroniki i Jana  oraz  Jadwigi i Leona Samolewskich, Walentego Grotha i Stefani Baumgart. My dzieci sami bez starszych opiekunów udajemy się w drogę powrotna z Torunia do domu. Jeszcze w drodze doganiają  nas Walenty Groth i Stefania Baumgart zwolnieni przez hitlerowców. Jechaliśmy, lecz myślami byliśmy z rodzicami. Nurtowało nas pytanie-co może się z nimi stać? Na początku października 1939 r. wrócili z więzienia  toruńskiego  pp. Samolewscy. Leon Samolewski był Niemcom potrzebny w mleczarni, w której jeszcze jakiś czas pozwolili mu tam pracować. Moi rodzice i Samolewscy stanęli przed sądem specjalnym „Sondergerischt”. Przed rozprawą zasięgano prawdopodobnie opinii hitlerowców z Wiewiórek. Do Torunia w tym czasie pojechał Eryk Nass, miejscowy Niemiec, który przekazał w imieniu miejscowych nazistów opinię o naszych rodzicach, co skutkowało wyrokiem śmierci. Być może moja Mama uratowałaby się, gdyby nie fakt, a może pretekst podłych Niemców, którzy podczas rewizji znaleźli damskiej torebce naboje innego kalibru nie pasujące do broni, którą zdali Jan Domachowski i Samolewski. Torebka ta była własnością Hildy Omieczyńskiej na co zresztą wskazywał jej dowód osobisty, który był w  środku. Do sądu  ściągnięto Omieczyńską, która za wszystkie dobrodziejstwa jakich doświadczyła od  moich rodziców wyparła się swej własności, którą być może przez roztargnienie zostawiła na wozie.(?) Sąd specjalny wydał wyrok śmierci na moich rodziców Jana i Weronikę Domachowskich wykonany na fortach toruńskich 6 października 1939 r. Do nas, do Wiewiórek wiadomość dotarła poprzez Leona Samolewskiego, który pojechał do rodziców z paczką żywnościową, a przyszło mu wrócić z wiadomością iż nasi rodzice nie żyją! Chciałbym jeszcze dodać, iż moi rodzice nie mieli z Niemcami żadnych zatargów. Zapłacili za to, że byli Polakami, bo przecież Niemcom przed wojną nie działa się żadna krzywda! Mogli swobodnie organizować się, działać w związkach gospodarczych. Trzeba także przyznać, iż w tych ciężkich czasach ludzie zachowywali się różnie. Jedni niepozorni, spokojni wykazywali się wielką odwagą i patriotyzmem. Inni, w tym obywatele polscy niemieckiego pochodzenia okazali się zdrajcami lub oprawcami miejscowych Polaków. Mieszkańcy Wiewiórek zapłacili bardzo wysoką cenę. Kilkadziesiąt osób włącznie z moim nauczycielem i przyjacielem naszej rodziny Józefem  Omieczyńskim zostało zamordowanych w pierwszych tygodniach okupacji.

    Przykładem ludzkiej przewrotności i nienawiści była sprawa kierownika szkoły Józefa Omieczyńskiego. Jest to dowód do czego może doprowadzić wzbudzenie u ludzi nienawiści do innych narodowości. Hitlerowcy rozpalając  u Niemców najgorsze instynkty doprowadzili bezmiernej fali nieszczęść, w tym także własnego narodu. Omieczyńscy przyprowadzili się do Wiewiórek w 1922 roku. Józef  Omieczyński był dobrym nauczycielem i wychowawcą. W Wiewiórkach pracował do czerwca 1939 r. kiedy przeniesiono go do Dobrej Woli pod Włocławkiem. Jego żona pochodziła z niemieckiej rodziny rolników Thome z Uciąża. Jej brat Hans Thome był zaprzysięgłym hitlerowcem. W czasie okupacji ul. Kolejowa w Wąbrzeźnie nosiła jego imię „Hans Thom Strasse”. Hans Tohm był miejscowym hitlerowcem, który we wrześniu 1939 roku został przyłapany na dywersji i sabotażu wobec wojsk polskich został przez nie rozstrzelany. Hilde Omieczyńska była nauczycielką w szkole w Wiewiórkach. Po dojściu Hitlera do władzy, jak wielu Niemców, zachwyciła się nazistowską ideologią. Omieczyńska podczas ucieczki jak już mówiłem  zatrzymała się  z synami  koło Włocławka u męża. Z tej ucieczki jednak wróciła sama z dziećmi i to  nie do Wiewiórek a do Uciąża, do gospodarstwa swej rodziny. Zadanie ściągnięcia Józefa Omieczyńskiego spod Włocławka powierzyła  Polakowi, nauczycielowi   Stanisławowi Kuchcie z Wiewiórek. Omieczyński podobno dotarł do Uciąża, ale żona nie chciała z nim rozmawiać, ani też dopuścić  go do jego synów. Powędrował więc do Wiewiórek i okazało się, iż był to ostatni dzień w jego życiu. Zatrzymał się u dawnego sąsiada szkolnego Niemca Gerke, który przyjął go w swym domu. Gerke prowadził w Wiewiórkach skład i wymianę mąki, handlował też węglem (dzisiejszy dom …….).Wtedy otrzymał zaproszenie do złożenia wizyty Erichowi Parpatowi ..Wiewiórkach czekali już na niego miejscowi, hitlerowscy oprawcy. Został zamordowany  prawdopodobnie w domu  Eryka Parpata, gdzie został „zaproszony” na posiłek i zginął od ciosu młota rzeźnickiego 3 października 1939 r. Zamordowany został również Stanisław Kuchta nauczyciel, który został wykorzystany przez Niemców przeciwko starszemu koledze. On i jego rodzice Jan i Weronika zostali zginęli w zbiorowej mogile koło Mgowa. Hilde Omieczyńska w czasie okupacji zamieszkała niedaleko od miejsca popełnienia zbrodni bo w Nowej Wsi Królewskiej, gdzie wykazała się odpowiednią, nazistowską aktywnością. Dzieci Omieczyńskiego chowane były oczywiście na wzorowych Niemców i pewnie nie miały pojęcia o tym co się stało z ich Ojcem, przynajmniej do czasu. Trzeba jeszcze dodać, iż brat Heinza Thoma, za zasługi rodziny wobec nazizmu został nagrodzony majątkiem ziemskim Mgowo. To by było tyle na temat Hilde Omieczyńskiej.

   Po powrocie do domu z ucieczki w wrześniu 1939 r.  zastaliśmy na drzwiach domu obwieszczenie, że nasze gospodarstwo zostało nam odebrane. Ustanowiono Treuhendra (zarządcę) Eryka Kolbe z Wiewiórek. Później gospodarstwo przekazano Erwinowi Damsowi z Błędowa. Pracowaliśmy we własnym gospodarstwie jako niewolnicy niemieckich „nadludzi”. W Wiewiórkach przebywaliśmy do kwietnia 1941 roku., po czym jak inni Polacy zostaliśmy wywiezieni na roboty do majątku niemieckiego w miejscowości Nider-Malkau bezirk Alt Kichau, kreis Beirent, dzisiejsze terytorium Polski-Dolne Maliki gmina Stara Kiszewa pow. Kościerzyna. Praca była ciężka, wyczerpująca. Wyżywienie i mieszkanie ciężkie – mimo to szczęśliwie przetrwaliśmy wszyscy. Buta, pewność Niemców zaczęła maleć w miarę klęsk ponoszonych na wschodzie. Niemiec , właściciel dóbr uciekł wraz z rodziną już  w styczniu 1945 r. a zarząd majątku przejął Wehrmacht. Przed ofensywą wojsk radzieckich Niemcy budowali umocnienia, które miały Bronić Vaterlandu. Zapędzili do prac jeńców radzieckich (ok. 300) i przebywających na tym terenie przymusowych robotników. Jeńców traktowali Niemcy  gorzej jak zwierzęta-trzymano ich w owczarni.

     Wyzwolenie przyszło 6 marca 1945 r. W maju mogliśmy wracać do swego domu. Wracaliśmy jak nędzarze, pieszo z wózkiem na drewnianych kołach. Smutne było to przywitanie rodzinnego domu. Wszystko rozgrabione , nie było sprzętu, inwentarza, pola obsiane tylko w części oziminami. Wyszabrowano nawet kręgi z pieca. Ocalała stara, ludowa skrzynia o której pisał ks. Władysław Łęga w książce „Ziemia Chełmińska”. Najgorsze jednak było to, że po naszym starym, drewnianym domu nie krzątała się nasza matka, a w obejściu nie było słychać głosu Ojca ponaglającego do roboty. Takich przeżyć nie życzę nikomu! Z żyjących stworzeń przywitał nas jedynie gołąbek  na dachu. Życie jednak wymagało swego. Trzeba było zabrać się do pracy. Nie było co prawda czym pracować, ale była nadzieja i chęć do przywrócenia życia na tym pustkowiu.

    Pierwsze nasze żniwa, to co było  zasiane sprzątnęliśmy sami. Reszta leżała ugorem. Do żniw pożyczyliśmy od Rosjan dwa woły. Wyszykowaliśmy starą „Aplergerkę” i jakoś się sprzątnęło. Wojsko radzieckie spędzało w okolicy (Działowo, Mgowo, u Bykowskiego) bydło. Przydzielono Polakom po jednej krowie. Otrzymał krowę nasz przedwojenny pracownik Jan Worek, a że był samotny i nie miał gospodarstwa przyprowadził ją do nas. Pracował razem z nami do utworzenia Spółdzielni Produkcyjnej. Od tej krowy Jana Worka rozpoczęło się nasze gospodarowanie. Męczyliśmy się, dorabialiśmy się do 1954 roku, kiedy to powstała Spółdzielnia Produkcyjna pod nazwą „Zwycięstwo”. Pierwszym przewodniczącym został Władysław Mikołajczak. Do Spółdzielni przystąpiło 12 członków. Razem pracowaliśmy przez dwa lata. Jednakże warunki  pracy były trudne. Nie było odpowiedniego sprzętu, budynki rozrzucone po całej wsi, brak nowych inwestycji-ogólnie nie było to przemyślane i nie w porę zaczęto je organizować. Ponadto członkowie byli nie dobrani, nie wszystkim też chciało się pracować. W końcu na mnie, jako przewodniczącego Komisji Likwidacyjnej spadł obowiązek rozliczenia tego bałaganu, co ciągnęło się przez całe lata.

 Wiewiórki 1989 rok                                                     (Władysław  Domachowski )

 

Pamięci Władysława Domachowskiego!

Władysław Domachowski urodzony 17 września 1926 roku, zmarł 6 stycznia 2014 roku w Pruszczu Gdańskim, gdzie przebywał od czasu przejścia na rolniczą emeryturę. „Honorowy Obywatel gm. Płużnica” został pochowany 9 stycznia 2014 roku na cmentarzu parafialnym w Błędowie.

 

 Żegnała Go rodzina, przyjaciele, znajomi. Mszę św. odprawił proboszcz błędowski ks. Stefan Szajda. Wśród licznie zgromadzonych byli mieszkańcy Wiewiórek i okolicy, w której przez wiele lat prowadził rodzinne gospodarstwo rolne. Uczestniczyli również przedstawiciele instytucji i organizacji w których Władysław Domachowski, „Honorowy Obywatel gm. Płużnica”, przez lata społecznie pracował:

Delegacja wsi Wiewiórki; sołtys Stanisław Michalski, Teresa Nogalska i Jerzy Linda. Przedstawiciele organizacji społecznych i rolniczych: Stefan Duma, Jan Isbrandt, Edward Kruk, Mieczysław Matuszewski, Kazimierz Mikołajczak, Jarosław Tylmanowski, Stefan Ślusarz, Zenona Wach.Przedstawiciele samorządu gminnego, byli i obecni radni, wójtowie, przewodnicząca Rady Gminy: Jan Dąbrowski, Piotr Falęcikowski, Krzysztof Fałkowski, Wojciech Groth, Józef Kucięba, Janusz Marcinkowski, Krystyna Różyńska, Jan Simson, Marcin Skonieczka, Stanisław Świerad.

Sztandar Gminnego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych nieśli rolnicy z Wiewiórek; Tomasz Ślesar, Mariusz i Michał Bykowscy. Żegnając Władysława Domachowskiego, człowieka który miał wysokie poczucie społecznikowskiego posłannictwa, pomagającemu wielu ludziom, dbającemu o sprawy wsi warto było poświęcić te parę chwil, oddając to co mu się słusznie należało.

                                                                                                                                           Szacunek i Pamięć!

 Plużnica, styczeń 2014 r. Janusz Marcinkowski

Zabytki
Władysława Domachowskiego